Archiwum miesiąca: czerwiec 2017

Gdzieś po drodze

Pracowity dzień na uczelni. Działałem jako recenzent trzech prac magisterskich oraz promotor jednej magisterki i trzech licencjatów. Zwrócono mi uwagę, iż pani, której pracę recenzowałem, wystąpiła na okładce „Playboya”. Wow!

Rozmaitości z ostatniego wyjazdu na Podlasie i w Lubelskie. Świdnik, mural.:

Gardzienice, siedziba znanego teatru.:

„Praktyki” muszą tu być bardzo intensywne – do czego doprowadzili budynek tuż obok!:

Lublin, Stare Miasto. Ciąg skojarzeń: Lublin, alkohol, dolina, „Sen o dolinie”.:

Węgrów. Jak tu swojsko.:

W Zwoleniu centrum Kochanowskiego znowu zamknięte. Choć wewnątrz jakże pasjonujące wystawy.:

Kochanowski za to w Lublinie, ale co z tego, skoro importowany?:

I raz jeszcze ja w Sokołowie Podlaskim na rocznicy DKF-u „Zbyszek”.:

Gdzieś po drodze.:

Radio Poznań, czwartek 29 czerwca 2017

Mili Państwo,
Dziś Piotra i Pawła. Przysłowia meteorologiczne z serii: na dwoje babka wróżyła:

„Gdy Piotr z Pawłem w deszcz uderzy, słońce za mgłą tydzień leży” – cokolwiek to znaczy i

„Kiedy święty Piotr grzeje, za wiosną jeszcze trzykroć kur zapieje” – cokolwiek to znaczy.

Dziś Dzień Ratownika Wodnego. Cioteczka Wikipedia: Święto aktywnie jest obchodzone przez ratowników i osoby sympatyzujące, zaprzyjaźnione. Wikipedia ma zapewne na myśli Monikę, dziewczynę ratownika.

29 czerwca w roku 1980 otwarto Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Leśniczówce Pranie. Byłem, pamiętam. W gablotkach, pod szkłem poukładano jakieś stare papierzyska. Wszystko oświetlały jarzeniówki jak na komisariacie albo w szpitalnej poczekalni. Ciekawy, czy jak by Gałczyński trafił do takiej leśniczówki w 50-tym, to napisałby choć jeden wers z takiej „Kroniki olsztyńskiej”.

29 czerwca 1991 roku warszawska fabryka Samochów Osobowych zakończyła produkcję Fiata 125p. Annały nie podają, czy zakończyła uroczyście. W każdym razie w ciągu 25 bez mała lat wyprodukowaliśmy półtora miliona egzemplarzy, w tym połowę na eksport. Najwięcej do Jugosławii. A najmniej? Czytamy tabelę od tyłu. Najmniej to do Hongkonku, bo tylko 3 fiaty, potem do Mali i Gwinei – po cztery fiaty, na Fidżi – 5 fiatów. I uwaga do Japonii – aż osiem wozów. Ciekawe, komu i do czego fiat 125p przydał się w ojczyźnie toyoty i mazdy.

Jak Argentyna wygrała 29 czerwca mistrzostwa świata w piłce kopanej w 1986 roku, to rząd dał wszystkim dzień wolny. A jak Hiszpania wygrała Mistrzostwa europy w 2008 – to nie.

No i jeszcze bardzo przykre zdanie, które padło z radia 29 czerwca 1956 roku.

Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie!

Cóż, towarzyszu premierze, niektóre odrąbane ręce mają to do siebie, że odrastają.

A propos Cyrankiewicza. Piła dekomunizuje się – choc nie tak znowu radykalnie. Bo – zgodnie z głosami mieszkańców – ulica Buczka – zmieni nazwę na ulicę Staromiejską, ulica Armii Ludowej – na ulicę Górną. I to jest całkiem zrozumiałe. Ale – plac 9 maja zmieni nazwę na plac 8 maja. Bo nareszcie doszliśmy do tego, którego dnia naprawdę skończyła się ostatnia wojna. Ulica Siemiradzkiego – będzie dalej Siemiradzkiego, ale już nie majora, lecz malarza, tego od kurtyn teatralnych, Henryka.

A dalej dekomunizacja jest jeszcze sprytniejsza, bo ulica 14 lutego będzie miała nazwę zmienioną – na ulicę 14 lutego. Tylko motywacja nazwy jest inna. Dotychczas ulica 14 lutego upamiętniała wyzwolenia Piły, chociaż to głupie, bo kogóż to te radzieckie zagony pancerne miały niby wyzwalać w tej wówczas Festung Schneidemuhl, więc ulica 14 lutego upamiętniała de facto przejście Piły spod panowania niemieckiego pod panowanie radzieckie. A teraz ulica 14 lutego co będzie upamiętniać? Ależ tak – zgadli państwo! Ulica 14 lutego w Pile będzie upamiętniać Walentynki.

I już mamy pozamiatane –

Klania się Państwa ulubiony cieć –
Wiesław Kot

Zapach wieczności

Wróciło się po kilkudniowej hulance. Znowu trzeba przysiąść fałdów. I rozpamiętywać zaszłości. Jest sobie niedzielny poranek w Drohiczynie. Malownicze jak zwykle zakole Bugu.:

Ale wcześniej, omyłkowo, zajechaliśmy na targowisko miejskie. Pan leży na poboczu. Poszedłem sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy. Chrapanie słychać było jednak z daleka. Wyjeżdżając z miasta sprawdziliśmy, czy mu się nie pogorszyło. Nie. Przewrócił się tylko na plecy.:

Cóż, czas w Drohiczynie płynie w nieco innym rytmie.:

A na Świętej Górze Grabarce to już w ogóle nieustająca wieczność.:

W kościele w Węgrowie malowniczy obraz piekła. Całkiem interesujące towarzystwo się nam szykuje.:

W Lublinie z kolei wszyscy żyją kilka centymetrów nad ziemią.:

Odsłuchane w drodze.:

W ślad za tym obejrzeliśmy film z 1963.:

Radio Poznań, 28 czerwca 2017

Mili państwo,
Dziś – Pawła. Imię popularne, obchodziłby je – powiedzmy – Pablo Picasso, świętuje je dziarski staruszek Paul MacCartney, a w świecie anglosaskim Paweł ma też żeńską odmianę, więc ja z życzeniami – przepisanymi z Internetu – zwracam się do piosenkarki Pauli Abdul:
Z okazji imienin Paulu miła
Składam ci zyczenia z serca płynące
Zawsze i wszędzie bądź szczęśliwa
Buziaki łączę jak słońce gorące.

28 czerwca to w Wielkopolsce i w Polsce wiadoma rocznica.

Ale przypomnijmy też, że właśnie 28 czerwca 1974 roku – odbył się pierwszy koncert w oddanej do użytku hali widowiskowo-sportowej „Arena” w Poznaniu. Zachwytom nie było końca: Hala ma powierzchnię 13,5 tys. metrów kwadratowych i mieści przeszło 7 tys. widzów. W czerwcu tego samego roku w Poznaniu oddano do użytku hotel „Polonez”. Hotel mieścił blisko 600 miejsc noclegowych. Był to pierwszy w Polsce hotel wzniesiony w technologii „wielkiej płyty”. Cóż, działo się to w dekadzie, kiedy wszystko u nas było wielkie, tylko z czasem okazało się, że nie tak bardzo, jak się nam wydawało.

A reszta świata pamięta też inne rocznice. Na przykład, iż właśnie 28 czerwca 1914 roku austriacki następca tronu, arcyksiążę Ferdynand, wjechał uroczyście do Sarajewa. Jak Państwo pamiętają, przebywał tam krócej niż planował, ponieważ zginął zastrzelony przez serbskiego zamachowca. Ale nie tylko on, bo ten przyjazd kosztował Europę około 10 milionów poległych.

Wakacje, wakacje, wraca więc kwestia zmęczenia i wypoczynku. Podszedłem do zagadnienia naukowo i sięgnąłem po pracę nieocenionej Ireny Gumowskiej pod tytułem „My i nasz dom”, konkretnie do bibliofilskiego wydania z roku 1956. Pani Irena drogą żmudnych badań ustaliła, że człowiek w pozycji leżącej zużywa w przybliżeniu zero energii. Ale już kiedy siedzi, zużywa o 30 procent więcej energii niż gdyby leżał. A jak chodzi, to jego organizm narażony jest na utratę aż dwustu dziewięćdziesięciu procent energii więcej niż gdyby leżał.

Niekiedy ten rabunek organizmu przybiera zastraszające formy. Pół biedy, gdy kto pisze ręcznie, bo w godzinę traci tylko 20 kalorii, jak na maszynie – 30 kalorii. Ale już szewc potrafi stracić w godzinę 90 kalorii. A to i tak betka przy pracowniku kamieniołomów, który w godzinę może stracić nawet 300 kalorii. Boże, jak sobie pomyślę, że pracownik kamieniołomów pracuje dziesięć raz ciężej niż ja stukający w klawiaturę, czerwienię się ze wstydu jak piwonia, że taki ze mnie niskokaloryczny nierób.

I jeszcze jedno. Pani Irena Gumowska przypomina, że jak znamy cel pracy, to osiągamy znacznie lepsze wyniki. Uczeni radzieccy zbadali, że zespół pracowników, którzy nie bardzo wiedzą, co robią, popełnia średnio 440 błędów w trakcie wykonywania zadania. A zespół, który wie, co robi, tylko 85 błędów. Ze mną podobnie. Zacząłem stukać w klawiaturę i zabijcie mnie, nie umiałem sobie przypomnieć, po co to. Patrzę, a tu – faktycznie 440 błędów. Ale w końcu przypomniałem sobie, że to do radia, na ósmą czterdzieści. Uff, udało mi się zmniejszyć liczbę błędów do osiemdziesięciu pięciu. I z tym do państwa przychodzę –  Wiesław Kot

Radio Poznań, 27 czerwca 2017

Mili Państwo,
Dziś z kwiatami do Marii i Maryli. Co czasem na jedno wychodzi. Bo najsłynniejsza w Polsce Maryla, wcale nie jest z domu Maryla, lecz jak najbardziej Maria Rodowicz. Mało tego, ona jest z domu Maria Antonina Rodowicz. No, ale piosenkarka w porę zrozumiała, że gdyby o szalonym zielonym bzie na Saskiej Kępie śpiewała jakaś tam zwykła Maria, byłoby to po prostu grubo niestosowne. Więc tej i innym Marylom życzymy, by bez nie przekwitał im przez cały rok.

Historia. Tylko rocznice najbardziej doniosłe. 27 czerwca 1315 roku – książe Władysław Łokietek zawarł w Krakowie – sojusz z: władcami Danii, Szwecji, Norwegii, Meklemburgii, książętami z Rugii i Pomorza Zachodniego skierowany przeciw margrabiemu Brandenburgii Waldemarowi Wielkiemu, który był sojusznikiem króla Czech Jana Luksemburskiego, wroga Łokietka roszczącego sobie pretensje do korony polskiej. Nie pogubili się Państwo? Bo Łokietek był mały, ale miał łeb. Że miał łeb, to przed chwilą słyszeliśmy, a że był mały, można się przekonać w jego macierzystym Brześciu Kujawskim. Tam na środku rynku, na cokole stoi w zbroi, król Łokietek. Wyprostowany jak struna. I tylko dzięki temu liczy sobie tak na oko najwyżej metr pięćdziesiąt. W koronie!

27 czerwca 1805 roku przyszedł na świat Jan Paweł Woronicz. Miał wiele wspólnego z Kościołem, był jezuitą, kaznodzieją, biskupem, nawet prymasem. Miał wiele wspólnego z literaturą: był wybitnym mówca i poetą. Miał wiele wspólnego z polityką: była radca stanu Księstwa Warszawskiego. Z jednym tylko nie miał Jan Paweł Woronicz nic, ale to nic wspólnego: z telewizją. No to teraz już ma.

27 czerwca roku 1952 przyszedł na świat Bogusław Linda. Gdyby komuś z tej okazji przyszedł do głowy żart typu: Boguś, co ty wiesz o urodzinach, to trafił jak kulą w płot. Dlaczego? Bo zdania: Co ty wiesz o zabijaniu? – najsłynniejszego jakie podobno wyszło z ust Lindy, aktor nigdy nie powiedział. Choc miliony rodaków przysięgają, że je słyszały. Amerykanie nazywają takie coś misquote, czyli – powiedzmy – fałszywa odzywka. I wskazują, że z ekranu nigdy nie padły dokładnie takie sformułowania jak: Let the Force be with you, czy: Houston, we have a problem. Choć miliony amerykanów itd. Z kolei przeciętny Polak przysięga, że pierwsze zdanie, jakie przeczytał, brzmiało: Ala ma kota, podczas, gdy tak naprawdę przeczytał dwa zdania: Ala ma Asa. As to kot Ali. I już.

27 czerwca 1978 roku rakietą Sojuz 30 udał się w kosmos Mirosław Hermaszewski. Kiedy w tym samym roku na papieża wybrano Karola Wojtyłę, PRL-owskie media lansowały hasło: „Polak w kosmosie – Polak w Watykanie”.

Media odleciały, odlatuję i ja –
Wiesław Kot