Archiwum kategorii: Z czytnika

Marcin Kołodziejczyk „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”

Marcin Kołodziejczyk „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”:

Cytaty:

Wschodnia Polska: 17-latek pod wpływem alkoholu zgwałcił kucyka i został ukarany grzywną w wysokości 500 zł, po czynie wyraził skruchę i zapowiedział, że to był jego pierwszy i ostatni raz. Odnośnie wypowiada się rzecznik wschodniopolskiej prokuratury: Smaczku dodaje fakt, że to był ogier.

Bartek Związek znów częstował brązem. Miał też trochę zieleni z Holandii, a także trochę mąki, a nawet beżowe owoce z kompotu instant. Był jak Amsterdam.

Gdy człowiek ubiera się drogo, nikt mu nie powie, że nie ma gustu.
Alkoholizm zaczyna się dopiero wtedy, kiedy nie stać cię na whisky i musisz pić coś w cenie poniżej 20 zł.

Czytaj dalej Marcin Kołodziejczyk „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”

Lisa Halliday „Asymetria”

Lisa Halliday „Asymetria”:

Cytaty:

Nigdy nie wypuściłem w świat niczego, czego moim zdaniem nie pociągnąłem najdalej, jak potrafiłem.

Czy to nie Sokrates albo któryś z jego akolitów powiedział, że żyć w celibacie na starość to tak, jak zostać wreszcie odwiązanym z grzbietu dzikiego konia?

Gdy człowiek jest młody, nie może się doczekać, kiedy się zacznie główna atrakcja wieczoru.

Czytaj dalej Lisa Halliday „Asymetria”

Jerzy Franczak „Osiem”

Jerzy Franczak „Osiem”:

Cytaty:

Ufam wyłącznie fabule – fabule opowieści, fabule życia – która wiąże ze sobą rozproszone zdarzenia, łączy plan bliski z dalekim, nadaje znaczenie nieznaczącym szczegółom. Umożliwia ogarnięcie całości; jej linia, choćby nie wiem jak pogmatwana, łączy kropki i kreśli jakąś większą figurę. Potrzebny tylko dobry punkt wyjścia, a właściwie dwa punkty…

Kobieta opiera się o parapet i sięga po komórkę. Robi to odruchowo. W każdej wolnej chwili: pierwszy raz tuż po przebudzeniu, ostatni na moment przed zaśnięciem. Ciekawe, ile razy dziennie sprawdza swoje wirtualne konto? Sto, dwieście?

Czytaj dalej Jerzy Franczak „Osiem”

Max Frisch „Z dziennika berlińskiego”

Max Frisch „Z dziennika berlińskiego”:

Cytaty:

Nie przywiązuje się do swych błędów, nie krępują go. Miły człowiek, nie chowa do siebie urazy.
Przede wszystkim słabnąca pamięć krótkotrwała. W skutek tego ustawiczna niepewność: niedawno albo wręcz wczoraj coś czytałem, gdy temat pojawia się w rozmowie, brak mi danych, nazwisk etc., nie przypominam sobie nawet, co w związku z tym przyszło mi na myśl; pamiętam tylko, że o tym czytałem. Tak że strach, że to, co chciałoby się akurat powiedzieć, już przed chwilą się powiedziało. Albo inni mówią: niedawno powiedział pan. A ja nie mogę sobie przypomnieć, muszę uwierzyć, nawet jeśli to insynuacja. Moja pamięć nie może ani tego potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Moja pamięć nie daje żadnej gwarancji; człowiek robi się sam dla siebie niewiarygodny i lepiej, żeby milczał. Ale potem nie wiem nawet, co takiego przemilczałem; rzeczy przemilczane umykają mi jeszcze szybciej niż usłyszane.

Czytaj dalej Max Frisch „Z dziennika berlińskiego”

Dorota Kotas „Pustostany”

Dorota Kotas „Pustostany”:

Cytaty:

Wychodzę. Bazar wydaje się żywszy niż ja, dlatego zawsze dzieje się w czasie teraźniejszym. Jest wielką pompą i tak naprawdę tylko dzięki bazarom Praga ma jakąkolwiek rację bytu.

Gdy dom jest gotów, właściciel umiera.

Nie urodziłam w życiu ani jednego małego powstańca, nie wynalazłam żadnego pierwiastka, nie dorosłam, nie znalazłam męża ani żony, nie nauczyłam się rozmawiać z ludźmi, nie byłam ani razu na siłowni Core Fintness, ni eupiekłam chleba na zakwasie, nie wzięłam kredytu we frankach i nie wyhodowałam pomidorów na balkonie. Dlatego strasznie chciałabym napisać przynajmniej książkę, ale nie wiem czy mi się to kiedykolwiek uda, ponieważ ni emam nawet swojej pracowni ani swojego życia.

Czytaj dalej Dorota Kotas „Pustostany”

Danuta Frey „Broszka z zielonych kamieni”

Danuta Frey „Broszka z zielonych kamieni”:

Na sen.
Cytaty:

Dąbski pracował w redakcji muzycznej, mieszczącej się na peryferiach miasta, w wielkim, starym, surowym gmaszysku. Wanacki zastał w pokoju kilku młodych mężczyzn, z których jeden zajęty był przecinaniem i klejeniem taśm, drugi stukał na maszynie, dwóch innych siedziało przed dużym aparatem, kołysząc się razem z krzesłami do taktu nadawanej stamtąd muzyki, a ostatni – telefonował, krzycząc coś podniesionym głosem do słuchawki. Pojawienie się Wanackiego nie wywarło na nich najmniejszego wrażenia…

… bywał pan w tym mieszkaniu na Hożej czy też nie? – Tak szczerze, między nami mężczyznami? – Tak. Giziński zarechotał. – Ja zawsze walę prawdę z mostu. Żony nie ma, więc nie usłyszy. Co mam się zapierać? Bywałem. – Oczywiście nie sam? – Za kogo mnie pan uważa? – obruszył się. – Pedałem też nie jestem… Z dziewczynkami się chodziło… – rechot przybrał odcień obleśności. – Często? – Jak bozia dała forsę i chęci. Bez jednego i bez drugiego ani rusz.