Marek Nowakowski „Tak zapamiętałem”:

Spotkania ze znaczącymi postaciami jego czasów. Sam też raz jeden spacerowałem z Markiem Nowakowskim po Warszawie, z knajpami włącznie. I tak los zdarzył, że wspomina Jana Lebensteina, a my z Dorotą jak raz we Wrocławiu, w muzeum oglądaliśmy te wzmiankowane tutaj „Figury osiowe”. Stoję przed jedną z nich. Dzwoni telefon. Pani Redaktor z TVN-u mówi, że właśnie zmarł Krzysztof Kowalewski. Jak to się wszystko przeplata…
Cytaty:
Jan Lebenstein. „ Zgarbiony z długimi włosami opadającymi na kołnierz, brodaty, diabelskie brwi… Nie znałem żadnego malarza tak jak on wszechstronnie oczytanego”. Ciemniało już. Patrzyliśmy na światła miasta, mrugały zewsząd. Zazwyczaj wtedy ruszaliśmy. Wędrowcem był niezmordowanym, choć poruszał się już ze znacznym trudem, ciężko. Chód miał osobliwy, stopę stawiał przed stopę, jednośladowiec. Zgarbiony, z długimi włosami opadającymi na kołnierz, brodaty, diabelskie brwi, przylepiony do warg papieros. Wtapiał się w ciemność ulicy, prawie niewidoczny. Przypominał „flaneura”, wiecznego wędrowca z „Paryskich pasaży” Waltera Benjamina. Szliśmy Poznańską albo Emilii Plater. Zapuszczaliśmy się w przecznice Wilczej, Hożej, Wspólnej. Tutaj pozostała ostatnia Warszawa przedwojenna. Bramy, sklepiki, sutereny, święte figurki w podwórzach. Czerwona cegła nieczynnej od dawna fabryki, zatarty napis cyrylicą. Janek lubił atmosferę takich miejsc osadzonych w czasie przeszłym, w historii. Obserwował poobtłukiwane elewacje na frontonach, szyny po utrąconych balkonach. Dłonią malarza gładził chropawą powierzchnię muru, z płatami odłażącego tynku, liszajami zacieków, ospowatymi śladami po pociskach z 1939 r. i Powstania. Ściana, której dotykał, podobna trochę fakturą do jego „Figur osiowych”, cyklu płócien, które przyniosły mu sławę.
Czytaj dalej… →