Archiwum miesiąca: czerwiec 2017

Liw me alone!

Przeuroczy weekend na Podlasiu. W Sokołowie Podlaskim Dyskusyjny Klub Filmowy „Zbyszek” zawiązał się na rok przed tragiczną śmiercią aktora (1967). Wypadła więc rocznica podwójna 50-ta rocznica. Oglądaliśmy filmy, dyskutowaliśmy…:

A w pobliskiej miejscowości Liw, obok zamkowej baszty, Festiwal Smaków. Zaparkowaliśmy przed zabytkową architekturą.:

Che cosa?

W kinie w Lublinie – wprawdzie nie byliśmy, ale w Teatrze (Osterwy) jak najbardziej. Klasyk: „Marat/Sade”, wiadomo.:

W roli dyrektora domu wariatów Jerzy Rogalski. Jak dla mnie ciągle porucznik Jaszczuk z wiadomego serialu. No, może jeszcze z „Wesela”.:

W Lublinie zapowiadają się i inne gwiazdy. Na Drupiego chętnie bym przyjechał.:

Po drodze strasznie burzowo.:

Rawa Mazowiecka, gdzie w samym centrum upamiętniono zapewne poległego kibica.:

Lublin. Che cosa?:

Nocleg wypadł w Świdniku. Świdnik: widok ogólny.:

Pół godziny dla Mosiny

Dla otrzeźwienia od laptopa pół godzinki w Mosinie. Mosiński „elegant” na posterunku.:

Czas płynie tu jak w Drohobyczu Schulza: nagle zwalnia i przyspiesza. Wędkarze na tablicy na rynku już chwalą się sukcesem z lipca. Ale zeszłego roku.:

A plakat poznańskiego Whisky Show, na którym bawiliśmy tak – wydawałoby się – niedawno już przykryty przez świeższe wydarzenia.:

W witrynie sklepu alkoholowego nie ma już skrzynki z „radziecką amunicją”, jest za to „apteczka leśna”. Jakże na czasie!:

Obok „żabka”.:

Jakieś zaległe migawki z podróży. Podcienia.: