No to od razu zobaczmy tego Tyma, o którego zahaczyłem. „Program telewizyjny”.
No to od razu zobaczmy tego Tyma, o którego zahaczyłem. „Program telewizyjny”.
Niedawno obchodziliśmy dzień św. Pelagii. Na Fronda.pl czytam: „Patronka dzisiejszego dnia św. Pelagia pochodziła z bogatej rodziny, znana była jako prostytutka dla bogatych mężczyzn. Nawróciła się pod wpływem modlitw jednego z biskupów.”
A najsłynniejsza polska Pelagia? Oczywiście w Tey’u.
http://www.youtube.com/watch?v=QL98dOrwfp8
Zawsze miło zobaczyć, jak wykonawcy skeczu nie wytrzymują i sami śmieją się, z tego co robią. A przecież taki Buster Keaton („kamienna twarz”) miał zastrzeżone w kontrakcie, że nie wolno mu się było uśmiechać w miejscach publicznych.
To mnie śmieszy od zawsze. A was?
Krótki kurs tego, jak się powinno prawidłowo opowiadać dowcipy. To scenka z „Egidy” Jana Pietrzaka z początku lat 80-tych, kiedy to wspierali go najlepsi tekściarze i wykonawcy. Passent, nawet Urban… Objechali z tym Polskę i Polonię. Ale było z czym. A jak Pietrzak został sam (na własne życzenie), to pozostały mu występy na imprezach na cześć prezesa. Szkoda, że tak krzywo to poszło…
http://www.youtube.com/watch?v=h0hLTv1Be0U
Coś, co śmieszy mnie jednakowo od dziesiątków lat. Mikołaj Grabowski: „Poli się”! i „Nalepioki”.
Jego „Opis obyczajów” powodował, że ryczałem ze śmiechu. Bo ja się duchowo wywodzę z kultury saskiej. Minęło 200 lat, a mentalność w Jarosławiu i okolicach niemal się nie zmieniła.
https://www.youtube.com/watch?v=kC0NLEDiD4U
Kabaret Moralnego Niepokoju. „Rozmowa z ojcem”. Wykonuje Robert Górski.
I dla mnie, prywatnie, to jest mistrzostwo świata. Bo sam takich rozmów odbywałem niepoliczalne mnóstwo.
Kiedyś zapowiadam Staremu, że bronię doktorat. A potem, że zaraz przyjadę do nich (rodziców znaczy). Obroniłem, przyjechałem. Dumny. Siedzimy, gadamy, nawet na wioskę pojechaliśmy, do krewnych. Ale nikt nie wspomina o moim doktoracie. Tylko o dupie Maryni i gorzale. Ja więc – morda w kubeł. I dopiero ojciec następnego dnia jak usiadł przed domem na ławeczce, mówi do mnie (wyraźnie przezwyciężając ciężar dnia poprzedniego): „Ty, ale ty coś o jakimś egzaminie, czy coś…” Ja: „Nieważne”. „I co? Zdałeś”? Ja: „Zdałem”. „To dobrze”.
Wszystko na temat doktoratu.