Archiwum miesiąca: grudzień 2013

Memento

Obudzili

Człowiek siedzi sobie, a nie rozumie, że jest o krok od katastrofy. Czytam ze zdumieniem: „W mieszkaniu na trzecim piętrze kamienicy przy ulicy Głogowskiej 144 zapalił się sprzęt komputerowy. Ewakuowaliśmy trzy osoby z tego mieszkania z tego dwie po decyzji pogotowia ratunkowego zostały odwiezione do szpitala ze względu na podtrucie”. A to zaledwie kilkaset metrów ode mnie.
A przecież ja też ciągle przy „sprzęcie komputerowym”.

Jak co roku afera, że to myśmy tu w Wielkopolsce wygrali powstanie, a o tym tak jakoś cicho. A o powstaniu warszawskim trąbi się na okrągło. Chociaż tam zginęło 200 tys. ludzi, stolica kraju runęła i stworzyła wolne pole dla radzieckich…
I jakoś nikt nie podnosi kwestii, że nie sztuka wygrać powstanie. Sztuka stworzyć legendę. A legendę tworzą osobowości, które są w stanie ją narzucić. Jak miasto nie ma osobowości, to je sobie ściąga – Wajdę z Gołdapi, Konwickiego z Wilna. „Ale dałem tej Warszawie kopa, co?” – mówił mi kiedyś Konwicki w wywiadzie. On, wilniuk, dał kopa Warszawie! Dziwne, ale prawdziwe.

Idąc cmentarną aleją…

Między świętami, a mnie czas mija tak, że dzień zaczynam podniesieniem klapy komputera, a kończę jej przyklepaniem. A jak się obudzę o trzeciej w nocy – jak dziś – to z tego samego komputera słucham audiobooka. Dziś: „Kieszeń pełna żyta” Agaty Christie, dopóki na powrót nie zasnąłem.
Ale nie ku temu prowadzę. Dorota mówi: „Rusz się z tego fotela. Pogadaj z ludźmi… Co ty wiesz o życiu, jak tak siedzisz tylko, gapisz się i stukasz.” Fakt, wiem pewnie niewiele. Ale potrzeby kontaktu z ludźmi nie czuję. Dlaczego? Bo mam ich pełno dookoła. Oglądam film za filmem, czytam fabułę za fabułą. A tam tłumy postaci. A każda ciągnie za sobą jakiś problem, dramat, historię. Szczęście albo beznadzieję. W realnym życiu to się jakoś rozkłada w czasie, nie wszystko dane jest naraz. A w filmie i literaturze – kondensacja. A że to wszystko zmyślone? Co z tego, skoro tak bardzo podobne do tego, co za oknem.

Poza tym – ja już to parę razy słyszałem. Zygmunt Kałużyński pisał o krytykach filmowych, że ich nie bawią szczególnie imprezy. „Nawet rzadko się urzynają…” Z jakiego powodu? Ano stąd, że życie filmowe dostarcza im tylu emocji, iż nie trzeba ich już podkręcać.

To samo w bardzo dawnej rozmowie z Jerzym Waldorffem. Walczył o te Stare Powązki, a ja go spytałem,  czy mu nie nudno tak godzinami spacerować po cmentarzu. Zdziwił się. I powiada, że on się tam czuje jak w najbliższym, w dodatku doskonałym towarzystwie. Tu baron spoczywa, tam hrabia. A on ich wszystkich znał z życiorysu, z twarzy, z obyczaju. Więc  chodząc alejkami po prostu spotykał dobrych znajomych.

Co ty wiesz o palcówkach..?

https://www.youtube.com/watch?v=cm07LLZ16YM

 

Wczoraj posłuchałem raz jeszcze tego Jose i jego palcówek. I zaraz uprzytomniłem sobie, że można jeszcze szybciej. Że można odbyć zawody w szybkich palcówkach. Że ja już to słyszałem i to z ćwierć wieku temu. Kto nie wierzy, niech sprawdzi.
Al Di Meola, Paco De Lucia, John McLaughlin “Mediterranian Sun Dance” (live).

Ucieczka na Atenę / Escape to the Athen

https://www.youtube.com/watch?v=1cwhGqvULp0

 

Rozwlekły do niemożliwości film z cyklu: nasi atakują na zapleczu wroga. Ta ilość informacji, którą współczesny widz łyknąłby w ciągu paru sekund (wygląd, położenie, pochodzenie społeczne bohatera) tutaj przedstawiana jest przez pół minuty.

Telly Savallas, grecki konspirator, w czasie akcji dyskretnie odsuwa wieczko podręcznej skrzynki. A tam na kostkach lodu spoczywają: pistolet maszynowy i butelka ouzo.

Zgrupowanie gwiazd: John Roundtree (czarnoskóry Eastwood), David Niven (wzorzec angielskiego gentlemana), Claudia Cardinale.

Roger Moore wyglada równie świetnie w smokingu 007 jak w mundurze Wehrmachtu. I ta sama gracja. Tu gra Austriaka: że niby mniej groźny. A jak to było z Eichmannem?

Niven-archeolog odkopuje dla III Rzeszy. W ręku trzyma posążek domowego bóstwa: „-Sądząc po wyglądzie stał przy łożu jakiejś damy”. To męska figurka ze sterczącym fallusem.

No, to jest jednak film zachodni. Jeńcy mogą sobie na obozowym baraku napisać „Mein kamp”.

Roger Moore zgarnąłby skarby, ale pozwoli zaczyna rozumieć, że Niemcy wojny nie wygrają. I zaczyna po swojemu kolaborować. Na zasadzie: człowiek interesu z człowiekiem interesu…

Jeniec brytyjski ogląda w piśmie ilustrowanym niemieckie sportsmenki (wyglądają jak te z NRD po sterydach). „- Robiłeś to kiedyś z Niemką? – Nie. – To nie rób.”

Propozycja, aby Amerykanka obozowiczka (bo nie więźniarka) zaśpiewała „Lili Marlen”. Wtedy śpiewał to cały walczący świat, głownie  Niemcy”. Pierwszy światowy w przebój w historii show-biz.

Rozbieżne cele – jedni chcą zabytków, inni stacji paliw dla okrętów podwodnych..

Ten „sence of humor”. Facet, który się goli, wstaje z fotela, rzuca kilka granatów w Niemców, po czym spokojnie wraca na fotel, by go ogolili do reszty.

Ucieczka na Atenę / Escape to the Athen, reż. George P. Cosmatos, 1979

„Stańcie w jednym szeregu…”

Nawał pisania. Jak się skarżyłem mojej śp. mamie, że nie nadążam, zawsze cytowała mityczną prorokinię Michaldę. Z jakichś szpargałów sprzedawanych po odpustach:
„Będziecie liczyć, a nie doliczycie się, będziecie pisać,  nie dopiszecie się…”

Na co dzień politycy smęcą i ględzą. Ale są jeszcze w tym kraju ludzie, którzy potrafią porwać płomiennym przemówieniem. Oto kielecki  biskup Ryczan i apeluje: „Ojcowie! Stańcie w jednym szeregu, by bronić rodziny. Ojcowie wszystkich rodzin sakramentalnych i bez sakramentu! Stańcie razem w obronie rodziny przed współczesnym «Herodem», który nosi na imię ideologia gender.”
Media, jak to media – oburzyły się na porównanie genderystów do ludobójcy, jakim był Herod.
I nikt jakoś nie zapytał biskupa, na jakim wiecu słyszał ostatnio sformułowanie: „Stańcie w jednym szeregu, by bronić…”

W dyskusjach na forach – niezależnie od tematu – wraca refren: „Wejdz w google i wpisz strategia domowego zysku, dowiedz sie jak mozna zarabiac przez internet.”
Poza tym – po staremu. Jakiś kierowca przejechał człowieka, bo ten przechodził przez jezdnię na czworakach. (Humor zeszytów: „Maria Dąbrowska opisywała nędzę na czworakach”)
A w Supraślu policja aresztowała „Światełko betlejemskie”.

Palcówki!

https://www.youtube.com/watch?v=OU2wHIwf_70

 

Kartkując wyrazy obce trafiłem na „malaguenę”. Ja znałem, ale tę pisaną przez duże „M”. To był tytuł piosenki, a nie gatunek muzyczny. Strasznie w trakcie jej wykonania wymiatał na gitarze akustycznej Jose Feliciano.