Archiwum miesiąca: czerwiec 2015

Malowany ptak

W jednym z lasów po których łażę, zorganizowano kładki między drzewami, żeby dzieci mogły pospacerować pięć metrów nad ziemią. I by im przypomnieć, że są w lesie, do jednego pnia przyśrubowano wiewiórkę.:

w1

Do innego – ptaka. Rzeczywiście – „malowany ptak” zawsze prezentuje się o niebo lepiej niż prawdziwy.:

w2

A nad wszystkim zawisł monstrualny kleszcz. Tak, to się może przyśnić…:

w3

Pisałem, że lipy pachną. Ale co to znaczy, zrozumiałem dopiero przed furtą klasztoru kamedułów w Binieszewie. Nie wchodziliśmy, bo kobiet nie wpuszczają. Niby Dorota na kobietę nie wygląda, ale jak by brat furtian chciał sprawdzić osobiście…:

w4

W Starym Koninie najstarszy polskim znak drogowy. Eksponują go w dodatku koło kościoła. Od prawie tysiąca lat! A przecież tamtędy przechodzą nieletnie dziewczęta.:

w5

W klasztorze w Kazimierzu Biskupim wystawa misyjna. Na tym obrazie – niewątpliwy katolik. Przynajmniej z wyglądu. Ale czy Polak-katolik?:

w6

W tym samym klasztorze anioł, który wskazuje wyjście ewakuacyjne. Metafora?:

w7

Koniec odsłuchiwania kolejnego szwedzkiego kryminału. Mari Jungstedt „Niebezpieczna gra”.:

w8

Wypracowanie. Morderstwa w świecie mody. Agencje pokazy, modelki. W tle anoreksja, rywalizacja życie na wysokich obrotach, duże pieniądze podróże itd. Zamiast śledztwa niekończące się sprawy rodzinne. Żadnej dynamiki. Widać, że autorka znacznie lepiej czuje się w obyczajówce niż w kryminale. I te rozrzewniające bzdury. Poszkodowany nie może mówić. Proponują, by odpowiadał na pytania wykluczające: tak-nie. Przy pomocy mrugania. I pytają go: Kto cię walnął w łeb siekierą – kobieta czy mężczyzna. I kto tu jest naprawdę walnięty? A sprawca ujawnia się sam, po koniec. Po prostu zjawia się rozdział, w którym sprawca mówi: tak, to ja zabijałem… Kryminał!!!

Andrzej Rosiewicz chwali się na łamach Naszego Dziennika wysoką formą artystyczną przed koncertem w Gdańsku: „– Pamiętam wyznanie Wojciecha Młynarskiego o spotkaniu z >>menelami<< przed Teatrem Ateneum. Kiedy jeden z nich powiedział: >>Panie Wojtku, teatr to jest coś pięknego! To są te dwa podstawowe elementy, to jest płacz i śmiech<<. I tą mądrością kieruję się w mojej działalności estradowej”.
Problem w tym, że w piosence Młynarskiego były TRZY elementy. Bo pijaki, którym się dołożył do flaszki, mają tak sprane mózgi, że do trzech już nie potrafią zliczyć. Na czym polega puenta.:
„A oni mówią: >>A wiesz pan, dlaczego
teatr ogólnie jest piękny?
Bo teatr to jest śmiech, kolego,
bo teatr to jest płacz, kolego!
To są te trzy elementy!<<”.
Co tu myśleć o „formie” Rosiewicza (bilety rozprowadzane przez parafie)? I jeszcze piosenkarz zachwala: „ – Mamy też coś dla >>starszych braci w wierze<<. Jedyna żydowska ballada o morzu: >>mosze tak, mosze nie<<”.
Tak, to się na pewno spodoba.

Licheń nie śpi

Gdzieś w tych dniach miał zakwitnąć biały kwiat paproci. Sprawdzałem. Nic.:

p1

Pielgrzymowaliśmy. W Licheniu wjeżdżających na parking zaprasza sam Ojciec Święty.:

p2

A ile towaru! Te słynne Matki Boskie na wodę święconą to można kupować całymi koszami. Zwłaszcza, że leżą wprost na chodniku. Sto metrów dalej, na ołtarzach stoją całe w złocie. Dla równowagi.:

p3

Ale dzisiaj w promocji była akurat Święta Rodzina.:

p4

Poza tym na obrazach w dolnym kościele ciekawe wykłady historyczne. Oto Kościół Licheński dumny jest z Konstytucji 3. Maja. I nieprawda, że to dzieło masońskie.:

p5

Dumny jest z budowniczych Trasy W-Z.:

p6

Wreszcie dumny jest ze wstąpienia Polski do Unii.:

p7

Na rogatkach Lichenia kapliczka z prośbą, by Matka Boska chroniła miejscowość od złych ludzi i złych duchów. W tej sytuacji wyjechaliśmy czym prędzej.:

p8

Dzień z życia blondynki / Walk Of Shame

 

Dzień z życia „blondynki”. Błaha komedia, ale o tym, że jak człowiek wyjdzie poza granice swego codziennego świata, to znajduje się w dżungli.
Prezenterka, która nagle ma się stawić w telewizji i nie jest w stanie tam dotrzeć przez Los Angeles.
Koleżanka prezenterki robi awanturę facetowi który twierdzi, że jechał metrem „- W Los Angeles nie ma metra. Nigdy go nie widziałem!” – Jest pod ziemią.”
Wszyscy zachowują się albo według wzorców z telewizji, albo według przepisów.
W finale, przed kamerami tyrada o tym, że nie należy brać pozorów za prawdę.

Amerykańskie przysłowie: „- Nikt nie sprzedaje własnych hamburgerów w McDonald’s”.

„- To utkwiło mi w pamięci.
– I niech tam zostanie!”

Dzień z życia blondynki / Walk Of Shame, reż. Steven Brill 2014 filmweb

Na lipę

Od rana duchota. A wtedy wszystkie te muszki i komary dostają szału. Zapomniałem się spryskać i w lesie miałem za swoje.
Sztuczne ruiny z XIX wieku na wyspie na jeziorze Góreckim. Swoją drogą ktoś, kto budował w Polsce sztuczne (!) ruiny, musiał być naprawdę odjazdowym facetem.:

n1

Poza tym powietrze ciężkie od zapachu lip. Kwitną – wbrew nazwie – w czerwcu.:

n2

W bibliotece spotkałem niedawno koleżankę, która wypożyczała cały stos tomików. Autorstwa poety, którego córka będzie pierwszą damą. Koleżanka będzie pisać artykuł o jego twórczości. Zgodziliśmy się, że najlepszy będzie tytuł: „Teść. Rzecz o Julianie Kornhauserze”.

Imaginary Cities

Chris Potter „Imaginary Cities” (2015). Potter na kilku saksofonach. Improwizuje. Melodię podaje kwartet smyczkowy. Sporo fortepianu, miłe gitary. Jest i partia na wibrafonie. Płyta bardzo liryczna, wyważona, delikatna. W sam raz na deszczowe popołudnie. Jak dziś.:

n3

Piksele

 

Nowelki filmowe. Strasznie nierówne.
Historie wokół wędrującego telefonu. Jak bomba w „Gorączce”. Strasznie nierówne.
Dziennikarz brukowca opieprzony, bo użył słowa „kontaminacja”.
Edward Linde jako były ubek z odcinka pracy z artystami. Przypomina, że Czerwone Gitary pisały hymn dla ZSMP.
Marian Opania jako pechowy samobójca. Wyrywa pistolet policjantowi i próbuje strzelić sobie w usta. A przecież na cały posterunek są tylko dwa magazynki i nosi je szarża.
Grabarz wraca do pracy: „- Ziemia wzywa”.

Piksele, reż. Jacek Lusiński 2009 filmweb