Archiwum miesiąca: maj 2014

Ciągle pada

Lało całą noc, lało cały dzień. Kilka dni temu było + 30, a dziś +10.
Smutny jest nawet widok z parkingu pod Lidlem. A to już naprawdę kataklizm.

W TV „Trudne sprawy”: „- Zazwyczaj nie otwieram drzwi na balkon, a jak wczoraj otworzyłam, to wieczorem papuga była denatem.”

Dorota robi generalne porządki w swoim pokoju. Zaczyna od tego, że ogląda „Perfekcyjną panią domu”. A jak obejrzy, to już czuje się zmęczona i idzie spać.

W tle The Shadows, Apaches, ’63 – coś weselszego na taką pogodę.

Hannah Arendt

https://www.youtube.com/watch?v=3Lw0hDPs2L4

 

Znana żydowsko-amerykańska intelektualistka ma już za sobą „Korzenie totalitaryzmu”. Teraz zezwolono jej na obserwowanie procesu Eichmana w Jerozolimie.
Eichman w szklanej klatce. Zdjęcia archiwalne. Wygląda na emerytowanego księgowego.
Młodzi Izraelczycy nastawieni niechętnie do procesu, bo przypomina im on, że ich przodkowie skazani na zagładę nie bronili się.

Z kolegami intelektualistami i w Stanach, i w Izraeleu Arendt rozmawia najchętniej po niemiecku.
„- On w ogóle nie jest straszny. On jest nieznaczący.”
Eichman ma na usprawiedliwienie, że własnoręcznie nie zabił ani jednego Żyda.
Nie interesowało go, dokąd jadą pociągi z Żydami. On po prostu „woził ludzi”.

Arendt interpretuje Eichmana po swojemu, a dla tego nikt nie ma zrozumienia: „- Takie cechy jak jego ma mnóstwo ludzi. To jest strasznie normalny człowiek.”
„New Yorker” przed publikacją obawia się skutków obarczania przywódców żydowskich współodpowiedzialnością za zagładę. Na jedną stronę na ten temat 100 telefonów z pogróżkami.
Hannah w trakcie pisania pali non stop. Na spacerze w lesie też pali. I podczas wykładu.
Delegacja z Izraela grozi jej, że jej książki o procesie Eichmana nigdy nie opublikują w Jerozolimie.
W domu dwie sterty listów. Ta z potępieniem bardzo wysoka. Ta z aprobatą – na ćwierć centymetra.

Na wykładzie – a chcą ją relegować z uczelni – przypomina, że Eichman podkreślał, iż niczego nie czynił z własnej inicjatywy. Przez cały czas trwania służby wykonywał jedynie rozkazy.

„- Największego zła na świecie dokonują ludzie nieznaczący.”
„- Próbowałam skonfrontować szokującą przeciętność tego człowieka i jego straszne czyny.”

Fenomen „banalności zła”.

Hannah Arendt, reż. Margarethe von Trotta, 2012

No i pojechałem z nimi na kraj świata…

Od szóstej rano latam z wywieszonym jęzorem i nic z tego nie wynika. Więc zaszłości.

Otóż ogromnie zaimponował mi ten przeszło 60-letni mieszkaniec Obrzycka, który pewnego dnia zniknął z domu. Rodzina zaalarmowała służby i szukali go wszyscy: policja, straż, sąsiedzi. Ktoś go widział w towarzystwie Cyganów, więc pierwsza robocza hipoteza była taka, że Cyganie porwali go dla okupu. Kiedy jednak wniknięto w sytuację materialną 60-latka i jego rodziny, pomysł z okupem od razu wziął w łeb. I po trzech dniach już było po ptakach, bo ów obrzyczanin jak gdyby nigdy nic wrócił na łono rodziny. Okazało się, że owszem, pojechał z Cyganami, ale całkiem dobrowolnie, bo to mili ludzie. A że nie powiadomił? O co w sumie tyle krzyku?

W kwestii feng shui (cały czas „Porady babuni”) raz jest lepiej, raz gorzej. Lepiej: „Niektórych rzeczy nie powinno się trzymać w domu. Są to przede wszystkim: broń, skóry dzikich zwierząt, suche bukiety, ponure afrykańskie maski, lustra bez ram lub zniekształcające odbicie.” Nie mam niczego z tego zestawu – co za ulga.
Ale – „Salon to dobre miejsce na ustawienie akwarium lub miniaturowej fontanny. Przedmioty te przynoszą pomyślność materialną.” Z akwarium za dużo zachodu. Pewnie zainstaluję tę fontannę.

Na „Wirtualnej Polsce” materiał anonsowany tytułem: „Lewandowska wyjaśniła sprawę swojego biustu”. Nie kliknąłem, by sprawdzić, o co chodzi. Ale cieszę się, że nareszcie w Polsce ktoś coś wyjaśnił.

Wyspa tajemnic / Shutter Island

 

Leonardo Di Caprio – szeryf federalny (w związku z tym bardzo pewny siebie) trafia na wyspe, gdzie przetrzymują najgroźniejszych psychicznych. Okazuje się, że eksperymentuja tu na nich, aby uzyskać zombie.
Szeryf je na stołówce, pije ich kawę, bierze aspirynę, pali ich papierosy – a to wszystko porcje narkotyku. Łatwo oskarżyć go – jak każdego – o to, że jest psychiczny. W takich sytuacjach ludzie zawsze wierzą psychiatrze, a nie pacjentowi. Jakkolwiek by się zachował, wszystko można zinterpretować jako objaw choroby psychicznej.
Moda się starzeje – zabawne te prochowce sięgające połowy łydki.
Staruszkowie w formie: Ben Kingsley i Max von Sydow.
„Trauma” – z greckiego: „rana”.
Jak się zacznie człowiekowi przekonująco wmawiać, że jest wariatem, to w końcu w to uwierzy.
Najgorzej, że i widz nie został powiadomiony, czy szeryf federalny jest urojeniowcem, czy jednak nie. Zawieszone to wszystko w powietrzu. Tak jak z tym „matriksem” – nie wiadomo: żyjemy w nim, czy nie.

Wyspa tajemnic / Shutter Island, reż. Martin Scorsese, 2010

Sedes za parawanem

To, co najważniejsze w Polsce dzieje się na poziomie lokalnym. Prasa donosi.

Oto konkurs pisemny na wspomnienia pt. „Miłość z podbitym okiem”. Organizuje go pani poseł Elżbieta Radziszewska z Piotrkowa Trybunalskiego. Chodzi o spisane wspomnienia dotyczące łamania tabu w kwestii przemocy domowej. Ponieważ to zjawisko w naszym  domu gości nagminnie – głównie jest to przemoc słowna i psychiczna, której ofiarą jestem, naturalnie, ja – zdecydowaliśmy się napisać. I wyprać brudy na oczach ludzkich. Tylko jeszcze nie wiadomo, kto komu pierwszy podsini oko. Wtedy ten (ta) podsiniony siada i pisze. Może jakąś nagrodę załapie? Choćby i pocieszenia?

W Drezdenku – podaje „Głos Gorzowa” – znów będzie basen, jak kiedyś. Ten poprzedni – „spłonął”.

„We wsi Owińce odbędzie się polsko-niemiecki festyn na >>Międzynarodowy Dzień Inwalidy<<. Warto się wybrać, bo to właściwie cały dzień dobrej zabawy.”

„Porady babuni” (op. cit.) z zakresu feng shui: „Jeśli łazienka połączona jest z WC, warto oddzielić sedes parawanem.” A nie jak u nas. Leżąc w wannie możesz bezkarnie i bezmyślnie gapić się na sedes. I odwrotnie. A z tego jeszcze nic pożytecznego nie wynikło.

Gdyby nie Internet nie wiedziałbym nic o Conchicie Wurst i jej wiekopomnym występie w Eurowizji. A jak bym się dowiedział, to bym nie poświęcił temu uwagi powyżej trzech sekund. Ostatecznie baby z brodą długo przed wojną pokazywali na jarmarkach, w cyrku i niewielu to wzruszało.
A teraz akurat odwrotnie. Czytam na witrynie Radia M.:  „O. Tadeusz Rydzyk skomentował sprawę zwycięstwa tzw. Conchity Wurst w Eurowizji.  >>Trzeba wychowywać przy Panu Bogu, bo zobaczcie, co się dzieje! Idzie ten napór pogaństwa nie z tej ziemi. Zobaczcie, czy to normalne, że chłop się przebiera za kobietę, czy tam ja nie wiem, kim on jest, z brodą, występuje i zdobywa pierwsze miejsce w Europie jako śpiewak! Rzeczywiście, znalazł się Pavarotti. Akurat!<< – ocenił o. Rydzyk.
Wierni zareagowali śmiechem.”
Tu nawet nie to jest ważne, że we wspaniałej świątyni w Dukli (byłem kilka razy) ks. Rydzyk mówi akurat o babie z brodą. Ale że całe zgromadzenie w tym pobożnym mieście doskonale wie, o co chodzi i też ma wyrobione zdanie. Pewnie kwestia została na miejskich forach dokładnie rozwałkowana. Co to znaczy? Ano tyle, że ten pobożny ludek zamiast oglądać „Rozmowy niedokończone” czy „Apel Jasnogórski” w TV Trwam, gapił się na gender! Zgroza!

W przededniu Dnia Matki w Radiu M. życzenia. Starsza pani telefonuje, że owszem, chętnie złożyłaby życzenia mamie, ale ta nie żyje już od 50 lat. Więc chętnie złoży w tej sytuacji życzenia ojcu. Znaczy ojcu Grzegorzowi, który prowadzi audycję…