W imieniu diabła

 

Szatan zagnieździł się w klasztorze żeńskim, ale „Matka Joanna od Aniołów” to to nie jest.
Raczej obyczajówka zakonna.

Wyraźna sugestia, że siostry na skutek wieloletniego nikłego kontaktu ze światem i ludźmi mogą łatwo popadać w obsesje, paranoje, nerwice. A te przecież tak łatwo pomylić z opętaniem. Czy my o tym czytamy w jakiejkolwiek prasie – od „Gazety…” po „Gościa…”?

Byłem ze 20 lat temu na takim eklsusivie. W Ząbkowicach Śląskich, primo voto Frankenstein. Mieliśmy spotkanie z zakonnicami klauzurowymi miejscowego klasztoru. Tuż przy rynku, klaryski. I one, dla rozluźnienia rozmowy, o tym, jak to u nas,  u klauzurowych klarysek, jest wesoło. Występuje dziewczyna-zakonnica, zakutana kompletnie w wielowarstwowy habit i przyznaje, że to ona okręciła taśmą klejącą dzwonki klasztorne, aby nie budziły sióstr o czwartej, ale może o piątej..?  A matka przełożona pochyla się wyrozumiale nad tą niefrasobliwością dziewczyny- zakonnicy…

Ale otwiera się temat: zakonnica w polskim filmie. Coś nie miały siostry szczęścia do kamery. Taki „Drewniany różaniec” pokazywał je jako sadystki prowadzące sierociniec dla dziewcząt w Zakopanem. Ale to i tak była wersja light. Bo w pierwowzorze, w powieści Natalii Rolleczek, jak matka przełożona przyłapała podopieczną na randce, to chwytała za kudły i gębą tłukła o furtę klasztorną. Tymi „drewnianymi różańcami” to siostry lały dzieci, żeby je wybudzić ze snu.
A te biedne siostrzyczki klauzurowe w „Kamiennym niebie”, czyli piwnicy, która się na nie zawaliła podczas powstania warszawskiego?
A ta biedna zakonnica o kryptonimie „Ptaszyńska”, która donosiła do SB na internowanego prymasa Wyszyńskiego („Pokuszenie”)?
Jedynie „Faustyna” tutaj błyszczy, ale to dziełko dewocyjne i nadaje się najwyżej na odpust.

Jak siostry opuszczają klasztor, to przełożona przestrzega, że będą „się spotykać z brudem i złem”. Na przykład – ja wiem?  Ze średnim przedsiębiorcą, który sumiennie i bez krzywdy ludzkiej przez 30 lat prowadzi interes, wychowuje dzieci, na mszę chodzi. Tyle, że nie klepie pacierzy w takiej ilości i nie chodzi w powłóczystych szatach. I on to jest „brud i zło”. Też coś.

Zakonnica do zakonnicy na pożegnanie: „Miłego dnia. Cześć”!  A „z Panem Bogiem!” nie łaska?

Jest i Marian Dziędziel, jak go mogło zabraknąć? Gra księdza w mundurze (pułkownik)! Czy w Polsce, kreci się filmy, w których nie gra Marian Dziędziel?

W imieniu diabła, reż. Barbara Sass, 2011 logo_filmweb

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *