Dorota wkuła się na tego Lidla na Wildzie. Bo najpierw dawali jej zdrapki za zakupy. Nigdy niczego nie wydrapała, ale sam hazard, sama ruletka też coś warte. A ostatnio to nawet odmówili jej wydania zdrapki. Bo kupiła kilka butelek wina i to było za dużo alkoholu w porównaniu do innych produktów. Tu – delikatna sugestia, że jest pijaczką, a pijaczkom zdrapki nie przysługują.
Więc pojechaliśmy do innego Lidla, na przedmieścia. Ale tu żadnych śladów konsumpcji. Za daleko.
I jeszcze jedno. Na uczelni, w muszli klozetowej dostrzegłem pieniążka. Ktoś tu tak bardzo chce wrócić?