Sztuka nazwać

Ten 13 grudnia się ciągnie. Poseł Kaczmarek deklaruje w telewizji, że żyjemy w kraju równie zniewolonym, jak ten z czasów junty Jaruzelskiego. Pamiętam z tamtych czasów naścienne napisy: „Junta juje!” On sam nie mógłby liczyć na ułamek obecnego rozgłosu jako – powiedzmy – urzędnik służb specjalnych, który doprowadził do udziału w działaniach korupcyjnych posłankę PO nazwiskiem Sawicka.  Ale ktoś wpadł na kosmiczny pomysł, by nazwać go krótko a wyraziście: „agent Tomek”. Zażarło, jak mówi młodzież. Wprost z niebytu stał się rozpoznawalną postacią. Tylko dzięki tej ksywie. Co przypomina znaną prawdę: nie sztuka coś wyprodukować – sztuka to trafnie nazwać. Słowa powołują do życia i słowa unicestwiają, że się wymądrzę.
Tylko ktoś upierdliwy przypomina agentowi Tomkowi, który wypowiada się o stanie wojennym, że wtedy to on jeszcze „na księdza mówił Zorro”.

W sieci powtarzają się komunikaty, że koniec świata coraz bliżej. Dlaczego? Ba zaczęła się już zapewne kosmiczna implozja – wszechświat się wciąga do środka. Tylko nie wiadomo w jakim punkcie uniwersum to się zaczęło, i – w związku z tym – jak szybko to do nas dotrze. Może za miliard lat, a może jutro.
Że nie ma co się martwić? Dinozaury też sobie chadzały po łące, żarły beztrosko zielsko albo pomniejszego gada. I to miało nie mieć końca. Gdyby ktoś im zakomunikował, że już jutro, już za chwilę, to by się pokładały ze śmiechu.
A tu nagle – łup! I teraz jak Spielberg chce o nich zrobić film, to je musi generować z komputera.
Miłosz: „Innego końca świata nie będzie, innego końca świata nie będzie…”

W sieci: „24 filmy, które powinieneś obejrzeć przed śmiercią”. Zazieram: od Sasa do Lasa. Dlaczego akurat te? Żadnego wyjaśnienia. Ale – czuj się, człowieku, zobowiązany. Obejrzyj, bo umrzesz jako idiota. W dodatku pozbawiony doznań.
I to się ciągnie. Co chwilę słyszę: „Musisz to przeczytać!”, „Stary, to jest ekstra, musisz to zobaczyć!”. A ja już, biedak, nie nadążam…
A tu na dodatek Dorota wparowuje mi do pokoju z pyskiem: „Dlaczego nie byliśmy w Świętej Lipce? Tam podobno przyjeżdża wielu Niemców i jest pięknie”. Tłumaczenie, że byliśmy na Warmii, ale akurat bardziej interesował nas Olsztyn nie ma sensu. Bo liczy się ta Święta Lipka (primo voto: Heilige Linde). A jak już zobaczymy Świętą Lipkę, co nieuchronnie nastąpi, bo przecież „przyjeżdża tam wielu Niemców”, to będzie awantura, dlaczego zaniedbaliśmy pechowo Lidzbark Warmiński. Bo tam są biesiady humoru i satyry…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *