Radio w rozkroku

Dziś w Radiu M. słuchacze wypowiadają się o oprawie muzycznej stacji. Same skargi. Że zamiast muzyki łagodnej i religijnej stacja nadaje jakieś ump-umpa i że, właściwe to jest niedopuszczalne. Bo kiedyś tak nie było. „- Dawne radio a to dzisiejsze to jest jak noc i dzień” – wykrzykuje słuchaczka. Następna jest oburzona jeszcze bardziej: „- Zrobiliście dyskotekę z Radia Maryja!” I wreszcie pada to najgorsze – „- Ja od jakiegoś czasu przestałam wam przesyłać pieniądze, bo często muszę wyłączać radio, bo nie wytrzymuję tej waszej łupaniny”. Oj, niedobrze. Dopóki chodziło tylko o gust muzyczny, to można było pozwalać na kontrowersje, ale skoro przyszło do forsy… Trzeba będzie rzeczywiście zastanowić się nad repertuarem muzycznym.
Tylko, że Radio jest nieco w rozkroku, bo grupa najstarszych, najbardziej konserwatywnych słuchaczy kurczy się. Wymierają. A nieco młodsi może i chcieliby, żeby od czasu do czasu zaśpiewała Anna Jantar. Ale z kolei to ci najstarsi dają zapewne najwięcej kasy… I bądź tu mądry.

Rocznica. 8 marca 1223 roku zmarł bł. Wincenty Kadłubek. Ten od kroniki, gdzie fantazjował, jak to Polanie walczyli z Rzymianami. Zmarł w opactwie cysterskim w Jędrzejowie. I my z Dorotą zeszłej jesieni skręciliśmy w bok do Jędrzejowa, by nawiedzić klasztor. Ale – za Boga – nie możemy do niego trafić. Pytamy przechodniów o opactwo cysterskie, a oni się odsuwają, jakbyśmy pytali o melinę czy dilera narkotyków. Nie wiedzą. Aż nagle w świetle latarni ulicznej postrzegam postać. Kapelusz a la Bogart nasunięty na oczy, prochowiec jak u detektywa z „czarnego kryminału”, a spod prochowca wystaje szkaplerz i habit. Decyduję: „- Jedziemy  w ten kierunek, z którego toto przyszło”. Po drodze jeszcze raz pytamy starszą panią: „- Ach, państwu pewnie chodzi o ten kościółek pod miastem? To prosto i w prawo.” Nareszcie. Drzwi główne do „kościółka” zabite dechami. Wchodzimy z boku. Olśniewająca świątynia. Tylko że nie pali się ani jedna lampka – poza czerwonym światełkiem nad tabernakulum. Chodzimy po omacku i raz za razem pstrykamy fotki. W blasku flesza spostrzegamy, że w ławce modli się w kompletnych ciemnościach jakaś starsza pani. Może tak lubi? A tu zjawia się jakieś szemrane towarzystwo i tymi błyskami niweczy nastrój modlitewny. Dzicz!

„Rzeczpospolita” robi ze mną mini-wywiad, czy nowe filmy o polskiej historii spowodują masowe zainteresowanie młodzieży najnowszą historią. Pewnie zaciekawią. Tyle, że dla nieco starszych słuchaczy to nie są filmy o historii, lecz o polityce. Po „Pokłosiu”, „Wałęsie”  czy „Jacku Strongu” ludzie jak skakali sobie do oczu w kwestii czy Wałęsa to Bolek czy zbawca, tak sobie skaczą. I młodzieży z trudem przyjdzie zrozumieć, o co ci starsi państwo tak się handryczą. Dla nich Wałęsa to jak Biskupin.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *