Sytuacja jak z sennego koszmaru: facet budzi się w szklanym pudle, w takiej nieco większej trumnie. Nie wie, jak się tam znalazł, kto go widzi i jak się wydostać.
Wyzwanie dla scenarzysty – nie zanudzić w takiej sytuacji widza. Więc scenarzysta decyduje się na schemat: impas-nadzieja, impas-nadzieja.
Tymczasem sytuacja poza skrzynką z uwięzionym agentem rozgałęzia się ogromnie (czego nie widać). Spisek na najważniejsze osoby w państwie. To pozwala przezwyciężyć ograniczenia, jakie niesie jedna poszerzona trumna.
Na koniec wszystko wzięte w ironiczny nawias. A na koniec końców w jeszcze jeden nawias.
Tom Berenger – koniecznie drakońska dieta i siłownia.