Jedziemy na wschód. „Tam musi być jakaś cywilizacja”.
Przejazd przez Warszawę – od Pruszkowa do Marek – równe trzy godziny.
Suwałki. Hotel zabukowany przez Dorotę ma w nazwie „Europę”. Z okien mamy widok na hurtownię opon i felg. Za to na ścianie ogromne zdjęcie w ramkach z Tamizą i gmachem Parlamentu. W hotelu częściej słychać rosyjski niż polski. Pan, który spisuje dane z dowodu, usprawiedliwia się, że kontrola potrafi wpaść o drugiej w nocy.
Dialog w programie „Trudne sprawy”:
„- Dlaczego wyzywasz ją od szmat?!
– Bo jest szmatą”.
Prezes zarządził aż dwa pomniki smoleńskie w Warszawie. Internet: „Zaraz, zaraz…A dlaczego tu nie ma okien? A dlaczego tu nie ma klamek?”
Kontrola o drugiej w nocy? Zupełnie jak w jednym filmie, co widziałem:
„Wali tu do was inspektor. To jest kawał łobuza i świni.”
A w takim przypadku: „wszystkie lewe koniaki do Wisły. Niedolewek żadnych, obsługa uprzejma…”
Pan portier cierpiał bardzo, gdy musiał spisywać nasze dane z dowodów. Zanim postawił w formularzu nową literę, trzy razy brał długopisem zamach w powietrzu. Widać było, że pisanie nie należało do jego ulubionych czynności. A przeciwnie – napawało go wstrętem.
No i ja też widziałem ten film. Nazywał się „Z punktu widzenia nocnego portiera”.
Na szczęście ma Szanowny Pan krótkie włosy.
Tak, jestem Kotem, ale nie persem.