Wydarzenia z dnia 15. lipca 1410 roku to małe miki w porównaniu z tym, co ja mam z Dorotą każdego dnia. Poza tym pod Grunwaldem wygrali nasi, a u nas w domu nie zawsze.:
Pan z obsługi nosi zasadniczo ubiór ciury krzyżackiego (czerń i biel), ale jednocześnie na piersi ma piastowskiego orła. Jak najsłuszniej – przecież pod Grunwald raz przyjeżdżają wycieczki polskie, a raz niemieckie.:
Ja też znalazłem gustowne wdzianko dla siebie za przystępną cenę. Model: „Ulryk 1409”.:
Koń Jagiełły ma zadane obroku, bo akurat słaby ruch.:
Poza tym różnie. Południe zastaje nas na rynku warmińskiego miasteczka Kurzętnik. Dlaczego? Bo nigdy jeszcze nie byliśmy w Kurzętniku w samo południe. Gdzie woda czysta i trawa zielona.:
Przy stacji benzynowej gdzieś przy S7 miałem okazję poczuć się jak piąty pancerny.:
Swój świat odnalazłem jednak dopiero w Lubawie. Tak, to mój świat.:
Drugi swój świat znalazłem w Mławie.:
Na sklepie wywieszka. Szybko układam w głowie listę rzeczy, które można zrobić w ciągu trzech minut. Wychodzi mi, że ta pani najprędzej ma kochanka w typie Speedy Gonzales. A może Szybki Bill?:
Mława jak Mława. Oferuje delikatesy gdzie indziej niedostępne.:
A na pomniku Ojca Świętego dedykacja, że jak by Miron Białoszewski zobaczył, pociąłby się z zazdrości.:
W Mławie disc jockey reklamuje towary i puszcza kawałki. Huk na pół miasta. Jutro o tej samej porze ja będę robił to samo. Tylko, że kawałki będą filmowe. I ciszej. I nie w Mławie, lecz w Żninie.: