Omal nie zabiłem człowieka. Wracamy znad morza. Na przedmieściach Poznania nagle na środek drogi wybiega jakiś facet objuczony tobołkami jak osioł i wręcz rzuca się na maskę. Żeby się zatrzymać. Ledwo zdążyłem wyhamować. Ja patrzę na niego, on na mnie. Dzieli nas szyba i może ze trzydzieści centymetrów. Facet ma mętne oczy, zapewne nagrzany. Ale odludzie, a to już noc. Więc podejmuję decyzję. Otwieram drzwi i już go mam zapraszać do środka, kiedy ten nagle i bez dania racji spieprza w te krzaki, z których wybiegł.
Przysłowie bengalskie: Nigdy nie wiesz, co zrobi wariat i co zje koza.
„Fakt” ostrzega, że w Bałtyku – skutkiem ocieplenia wód – pojawiła się ryba pacu z rodziny piraniowatych, która z upodobaniem odgryza mężczyznom jądra. Świeżo wróciłem z Kołobrzegu. Dorota nawet namawiała, żeby się bodaj ochlapać. A ja, że nie. Bóg strzegł. Wróciłem jako pełnowartościowy mężczyzna.
Poseł Janusz Dzięcioł (ten z „Big Brothera”) opuszcza PO. No, to teraz PO się już nie podniesie.
Przy okazji tematu pedofilii w Kościele niebywałą karierę zrobił frazeologizm: „zamiatać pod dywan”. Czytam to już po raz pięćsetny. Daniel Passent napisał kiedyś, iż jeżeli w tekście dziennikarza sportowego przeczyta, że „piłka jest okrągła, a bramki są dwie”, to dla niego znak, by następne teksty tego publicysty omijać szerokim łukiem.
Inna sprawa, że bywali ludzie, którzy z banału robili majstersztyk. Dziennikarze z upodobaniem dopytywali trenera Górskiego: „- Panie trenerze, wygramy czy przegramy”? A on po swojemu: „- Mi sie wydai, że mogiemy przegrać albo mogiemy wygrać. Mi sie wydai, że mogiemy też zremisować”. Kiedy dziennikarze naciskali, mawiał; „- No, mi sie wydai, że mecz ma dwie połowy. Ma pierwszą połowę i ma drugą połowę”.
Przed laty widziałem w telewizji jak mistrz parodii Bolesław Gromnicki rozmawiał z trenerem Górskim mówiąc „po górskiemu”. Na Boga, Gromnicki wypadał jako Górski lepiej niż sam Górski.