Na rany twe kłaść przecudne leki…

Pojechaliśmy do Tesco. Dorota na skromne zakupy, ja na kawę i książkę. Wychodzimy, pcham wózek w kierunku samochodu. Oczywiście, natychmiast zjawia się pan pożądający. Mówię do Doroty, żeby coś tam. Ona z rezygnacją: „- To już trzeci w ciągu ostatniej godziny…”

Czytam: „Towarzystwo Patriotyczne Jana Pietrzaka wystąpiło z inicjatywą zorganizowania Matury z Orłem Białym.” W opozycji do zwykłej, szkolnej matury. I bardzo dobrze! Tylko ten Pietrzak..! Niegdyś oficer zawodowy LWP, po szkołach politycznych, potem straszny prawicowiec. Użala się, gdzie może, że władze go prześladują, bo nie dają mu sal na występy kabaretowe. On sam śmieszny nigdy nie był. Jego siłą było to, że teksty do kabaretu pisywali mu Groński, Passent czy Urban. Zakamieniała lewica. A jak on z nich zrezygnował, to powiało nudą. Ale – niech tam. Z tym, że ja pamiętam Pietrzaka z jeszcze jednego epizodu z lat 90-tych. Wystartował mianowicie w wyborach na prezydenta Polski. Taki miał odpał. Prawybory, organizowane przez „Wprost”, gdzie pracowałem, odbywały się we Wrześni. Każdy redaktor miał do zaopiekowania swego kandydata. Żeby przypilnować, odprowadzić, doprowadzić, nakarmić itd. Mnie przypadł w udziale Pietrzak. I ja się koło niego kręciłem, banery i tablice wieszałem, baloniki dzieciom rozdawałem. No i Pietrzak wchodzi na estradę, by odpowiadać na pytania. Kolega-dziennikarz: „- Jak pan sobie wyobraża program gospodarczy?” Pietrzak: „- Panie, żeby pan wiedział, jaką ja mam wyobraźnię! Jak stąd do Warszawy, panie. Ja sobie wyobrażam takie rzeczy, które się panu nawet nie śniły, panie. Ja  mam łeb jak koń! Ja sobie mnóstwo wyobrażam”. I dalej ciągnie w ten deseń. „Mądrego to i posłuchać przyjemnie” – mawiał Pawlak ze znanego filmu.

Mój Jarosław stał się powtarzalny do niemożliwości. Oto pod miastem niejaki Wiktor K. wiódł spokojne życie jako mąż, ojciec i rolnik. Dorabiał na nocnych dyżurach jako ochroniarz. Wtedy właśnie poznał Walentynę, Ukrainkę, która mieszkała i pracowała w Rzeszowie. Szybko została jego kochanką, podobnie jak zostawała kochanką innych rolników w tamtych okolic. I to właśnie Wiktora K. wkurzało! Bo życzył sobie mieć ją na wyłączność i na stand-by. I kiedy ofiarował się podwieźć ją pod granicę, gdy wybierała się do rodziny, doszło na tle tych licznych kochanków do kłótni w samochodzie. Wiktor zdecydował rozwiązać konflikt, jak się zwyczajowo takie konflikty rozwiązuje w moich stronach. Zatrzymał samochód w Woli Ryszkowej na poboczu i dawaj walić babę przez łeb. A że był mocno zazdrosny, więc walił mocno. Kiedy już niewierna dostała za swoje, pchnął do przydrożnego rowu z wodą. Ranna, utopiła się. A Wiktor wrócił do rodziny i dalej wiódł przykładny żywot, jak wszyscy w okolicy Jarosławia. Przypominam – uroczyście oddanego przez burmistrza, w imieniu wszystkich mieszkańców miasta, Jezusowi, Królowi Ziemi Jarosławskiej. I tak żyłby sobie Wiktor do dzisiaj, tylko feralnego dnia za dużo ludzi widziało go z Ukrainką… Ale on starał się o tym nie myśleć. Zresztą pewnie w ogóle nie za bardzo lubił myśleć. Ja też jestem z Jarosławia. I doskonale go rozumiem.

Na portalu Fronda.pl artykuł o nieustającym niebezpieczeństwie dla Kościoła ze strony  masonerii. Internauci zasadniczo zgadzają się, że niebezpieczeństwo jest realne. Ale znajdą się i sceptycy. Jeden taki pisze:  „Jeszcze bardziej powinni niepokoić nas ruchersi…”

Hasło z feministycznej manify: „Gender, ufam Tobie”.

Internet nie tylko stoi murem za Ojcem Rydzykiem. Internet sławi go słowem poetyckim. Posłuchajmy.

Ziarnem zasianych modlitew  zorzy,
z wiarą że Bóg w radio i telewizji, telefon nam rozmnożył,
Kapłanie mój, oddałem Ci się w ręce,
By słodzić znój przepisem życia męce.
Na rany twe kłaść przecudne leki,
Tyś kapłan mój po wszystkie wieki wieków.

Kapłanie mój, jam Twój niegodny sługa,
Choć wrogów, choć droga cierpień długa.
Nie idź wstecz, spójrz na mnie, łask Twych rzeki.
Tyś kapłan po wszystkich wieków wieki.

A Twe życie drogi księże niech najdłuższe będzie,
Bo Ty siejesz ziarno zdrowe, chwasty niszczysz wszędzie.
Żyj i pracuj, żyj i kochaj każdego jak brata,
Żyj nam ojcze Tadeuszu Rydzyku jak najdłuższe lata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *