Historia nowojorskiego mordercy kobiet opowiedziana od strony zboczeńca. Intencją twórców było zapewne pokazanie motywacji takiego, psychicznych zaszłości i podobnych. Ale na intencjach się skończyło. No, i tego krajania mięsa reżyser mógłby nam oszczędzić.
Niby scena z nożem i kabiną prysznicową, ale: oglądać „Psychozę” i uczyć się. Uczyć się i oglądać „Psychozę”.
Kariera określenia „palant”. „W życiu nie widziałam tylu palantów w jednym miejscu”. Facet, który podrywa dziewczynę przy barze: „pustak”.
Panienki mówią o facecie, że jest „w typie Marylina Mansona”. Ciekawe, jak taki wygląda.
Dziewczyna spławia faceta. „Słabe wibracje” – oceniają kumple. A ktoś pamięta jeszcze „Good Vibrations” chłopców z plaży (sons of the beach)? Mieli prześcignąć Beatlesów, ale ci ich zgasili, o ile pamiętam, kawałkiem „Penny Lane”.
Elijah Wood, słodki harcerzyk z „Władcy pierścieni” jako uliczny rzeźnik. Ciekawe, kto mu to doradził? Ale te oczka jak guziki ma rzeczywiście upiorne.
Etatowe pijaki z Nowego Jorku nawet jak ciągną z gwinta późną nocą i w ciemnej ulicy, to butelkę trzymają w papierowej torbie. Oto miara szacunku dla prawa!
Facet do dziewczyny na pierwszej randce: „- Zamówiłem wino. Nie przeszkadza ci? – Lubię przedsiębiorczych mężczyzn”.
I samograj: facet, który dawno powinien być trupem, nagle wstaje (świeży jak źrebak) i zdziela zboczeńca pałą przez łeb. Niedobici zawsze wstają. Niedopici też.