Listopad. W dzień.:
I o zmierzchu.:
W ślad za zdjęciem okruch zapomnianej poezji jesiennej.
Jesień… Z każdym wichru dmuchem,
Co hymn śmierci dziko śpiewa,
Z rzewną skargą, z szmerem głuchem
Liść za liściem spada z drzewa…
Artur Gliszczyński (+1910) „Jesień”. Jeden z pseudonimów, jakie przybierał poeta: Glizda.
W tygodniku Przegląd rekapitulacja seriali kryminalnych – w telewizji od rana do nocy. Nie wypada zbyt pochlebnie dla twórców. Byle co – dla byle kogo. Wypuścili to nawet na cover story.:
I szkic o Bondzie. O nim zawsze za dużo i zawsze za mało.:
Kolejny zabytkowy kawałek kryminalny. Anna Kormik „Kto się bał Stefana Szaleja” (Klub Srebrnego Klucza):
Że to już czytałem zorientowałem się po kwadransie. Pamiętam, kto zabił. Ale trudno – pojechałem do końca. Nikt tak nie nienawidzi pisarza, jak inny pisarz.
Garść cytatów, które wydają się osobliwsze.
Rośliny nie cierpią, trzeba spróbować żyć roślinnie.
Dla ludzi w moim wieku pogrzebów się nagle robi więcej niż premier. Właściwie to bardzo podobne imprezy. Spotyka się tych samych znajomych, tyle że raczej przed południem niż wieczorem i trwa, na szczęście, krócej.
Wykrzywił usta w grymas a la Warren Beatty.
Nekrologi szumnie oznajmiały, że członek Związku Literatów, wybitny pisarz, że zmarł śmiercią tragiczną. Grono kolegów ogłosiło krótkie wspomnienie. Szał się zacznie dopiero, jak wyjdą tygodniki. Wszyscy, pod pretekstem wspominania zmarłego, będą pisali o sobie. Stwierdzenie, że Szalej był dowcipny, posłuży im jako pretekst do przytaczania własnych znakomitych ripost i anegdot, że dobry i życzliwy — do opowiadania o własnych szlachetnych uczynkach, że zdolny i
utalentowany — do cytowania jego opinii o zdolnościach i talencie autora wspomnienia.
Spróbuj dowiedzieć się od niego, czy Szalej pisał pamiętnik.
— Pamiętnik?
— Nie powtarzaj ostatnich słów swego przedmówcy, dziecko. To dowód braku lotności, widzę, że otępiałaś ze zmęczenia.
— Stasiu, bądź precyzyjny. Mów po kolei, nie udawaj postaci z nowoczesnej powieści.