Załatwialiśmy z Dorotą mało ważną sprawę w Sądzie Rejonowym w miasteczku Kościan. Na korytarzu nawet sporo ludzi, najwięcej mężczyzn o zmiętych twarzach, ubranych w co popadnie, choć na dworze -10. Twarze zaczerwienione nie tylko od mrozu. Wyglądali, jak by przyszli tu w jednej i tej samej sprawie. Z ciekawości zerknąłem dyskretnie na jedną i drugą wokandę. Przeczucie mnie nie zawiodło: niemal wszyscy – pozwani z racji niepłacenia alimentów.
W Kościele rewia osobliwości. Jan Paweł II polecił swemu wiernemu sekretarzowi, by ten po jego śmierci spalił notatki osobiste. A sekretarz – nie! Więcej – wydał je w formie ksiązki, bo on wie lepiej. I jeszcze tłumaczy na konferencji prasowej, że „co miało być zniszczone, zostało zniszczone”. Czyli były jakieś pisma osobiste papieża, które jego sekretarz – też na własną rękę – uznał za bardziej lub mniej kompromitujące dla pryncypała. I te spalił, o czym otwarcie mówi. Jakieś wioski?
Chwilę temu pisałem tu o Kłobucku. Teraz czytam: „Policjanci z Kłobucka zatrzymali 18-letniego rowerzystę, który mając w organizmie przeszło 2 promile alkoholu, spowodował kolizję z oznakowanym radiowozem.” Nasuwa się pytanie, czy w Kłobucku w ogóle da się wytrzymać bez promili w krwiobiegu?
W kinie nad „Pod Mocnym Aniołem” Smarzowskiego. Przed nim nikt nie pokazał tak przekonująco fizjologii alkoholizmu. Tego żygania przed ołtarzem (pijany ksiądz), tego szczania do szafy (pisarz), albo lania w spodnie podczas gali (reżyser). I ta kataryna izb wytrzeźwień, monopolowych, melin, AA, znów monopolowych… Aż się w kinie robi duszno od tego. Tylko chyłkiem gdzieś z boku przemyka refleksja, iż ci ludzie nadziali się na alkohol jak ryba na haczyk, bo ten alkohol obiecywał, że coś ważnego im w życiu załatwi. A że obiecywał, lecz nie załatwił, no to właśnie mamy film.
Wysyłam to mailem do pewnego świętego, który zapiski plasuje w witrynie. Sam biegnę do telewizji, bo TVN Biznes i Świat (medialna nowość!) pyta, jak to się stało, że paru polskich Żydków z Nalewek zorganizowało Ameryce Hollywood?