I nie mogłem w nocy spać…

Piotr Kaczkowski stracił etat w Trójce. I podniosło się larum, że jak tak można wobec weterana. Choć z drugiej strony, ileż to etatów potraciliśmy w międzyczasie i nawet nie chce się nam na to ramionami wzruszyć. Iluż to szefów okazało się nielojalnymi wobec nas. Gdyby chcieć się z tym obnosić, rozpamiętywać to, człowiek by się zdołował całkiem.
Ale i ja się przyznaję do formuły: od kiedy tylko pamiętam Trójkę, zawsze płyty puszczał tam Piotr Kaczkowski… Tylko, że on tych płyt puszczał bardzo dużo, a bardzo niewiele z tego przetrwało miesiąc, rok, dwa lata. Często to był pozór, blichtr i wmówienie, że to świetna muzyka, bo audycje trzeba było czymś wypełnić, a w dodatku dostęp do płyt był ograniczony.
Ale doskonale pamiętam do dziś późną noc, kiedy po raz pierwszy w polskim radiu nadawał „The Wall” Pink Floyd.  Czytał teksty i puszczał, jak dziś mówi młodzież, „flow”, czyli luźne formy poetyckie. Rzeczywiście, kiedy skończył, nie byłem w stanie zasnąć…

Wspomnienia kalwaryjskie. W ramach rytualnych wędrówek po kapliczkach należało przekroczyć rzeczkę Wiar, która w sierpniu była nieledwie strumykiem, tyle, że o kamienistym dnie, na którym łatwo było skaleczyć stopę. A były to czasy, kiedy ludzie nie wchodzili w butach w wodę, bo obuwie się szanowało. Więc okoliczni chłopi wjeżdżali w poprzek rzeki wozami i od każdego przechodzącego suchą nogą pielgrzyma pobierali niewielką opłatę. Więc idą te tłumy, śpiewy się niosą, chorągwie nad głowami kołyszą. Ale kawalerka jak to kawalerka – nie przepuści okazji, żeby dziewuch nie zmoczyć. Więc przy samej rzecze harmider i pisk w niebogłosy. Nikt nie zwraca uwagi. Prócz jednego, widać bardzo pobożnego chorążego, który nie mógł patrzeć na te zbytki. A chłop był rosły. Owinął swoja chorągiew wokół drzewca, chwycił tam, gdzie było płótno i dalej walić styliskiem bezbożników jak popadło. Rozgonił całe ogromne towarzystwo na przestrzeni paruset metrów. Przypominał – ja wiem? – Longinusa Podbipietę. Nad rzeką znów brzmiały pobożne śpiewy.

W „Przebudźcie się!” Świadków Jehowy mądry cytat z Księgi Przysłów (15,15): „Wszystkie dni uciśnionego są złe, ale kto jest w dobrym nastroju, bezustannie ucztuje”. Wyjaśniają zaraz, jak to rozumieć. Otóż ci, którzy koncentrują się na własnych klęskach i błędach, brną w nieustanny smutek. Natomiast ci, którzy starają się widzieć przede wszystkim aspekty pozytywne życia, „bezustannie ucztują”. Nawet jeżeli jest to – patrząc z zewnątrz – bardzo skromna uczta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *