gluhwein – gorące wino gotowane z cukrem i przyprawami korzennymi. Mówiąc po ludzku – grzaniec. Kiedyś na dworzec też mówiliśmy banhof.
gondola – wierszyk zapamiętany ze szkoły:
Na gondoli, na gondoli
Jakaś para się kołysze
I zakłóca nocną ciszę.
gorżetka – „mały kołnierz futrzany szczelnie opinający szyję”. Moja ulubiona część garderoby. Niestety, nie widziałem w sprzedaży.
gradus – stopień, schodek. A ja słyszałem zdanie: U niewo było sorok gradusow. A nie chodziło o chorego.
grajzlernia – mały sklepik z artykułami spożywczymi. Czyli coś, co nie jest Tesco, Auchanem, Lidlem…
gratulant – składający życzenia. Miałem w wojsku kapitana, który uwielbiał gratulować. To go podnosiło we własnych oczach. Kolega stał przy pisuarze. Pisuar obok siusia kapitan. Spytał, czy już po promocji na podchorążego. Kolega, że już. Kapitan: No to wam gratuluję! I podał mu rękę.