Dzień w kolorze śliwkowym

Nad Brdą, w centrum Bydgoszczy wstawał dzień, gdy mówiłem w TVN-ie o Festiwalu w Wenecji. Cóż, Bydgoszcz z racji licznych kanałów też bywa nazywana „Wenecją Pomorza, Kujaw, Pałuków”, a może i więcej.:

p1

Ale dzień de facto rozpoczął się w niedalekich Strzelcach Dolnych, które zorganizowały Święto Śliwki.:

p2

p3

Głównie „węgierki”, więc niektórzy przybysze pragnęli zaakcentować, że nawet jak „węgierki” to też polskie śliwki.:

p4

Podobnie jak czosnek (w barwach narodowych).:

p5

Kupiłem te „bezpaństwowe” pamiętając, że i tak: pierwsze śliwki robaczywki.:

p6

Ale tuż obok narodowy oręż. Drewniany, ale to akurat bardzo dobrze. Bo jak by dodać dwa do dwóch, czyli te przetwory ze śliwek, które kramarze sprzedawali spod lady (nawet nie bardzo się kryjąc) i oręż żelazny, to wieczorem pewnie mielibyśmy tam dugi Grunwald.:

p7

Ponad podziałami pozostają krasnale.:

p8

Dorota obstawiała takie stoiska.:

p9

Bo twierdzi, że musi się duchowo przygotować –  zaraz jechaliśmy do Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. A tam prace artystów ukraińskich i tureckich. Najciekawiej obie ekspozycje wypadały w dialogu, choć były na różnych piętrach. Sztuka turecka była wizualna i agresywna.:

p10

W każdym razie Dorota odszpuntowuje szczeniaczka i zapowiada, że „będzie sobie sączyć”. W porządku. Ale potem odszpuntowuje drugiego szczeniaczka i tłumaczy: To był stary sącz, a teraz będzie nowy sącz. Dawno nie widziałem tak zajadłej i kompetentnej dyskusji na temat współczesnej sztuki tureckiej, jak to, co rozegrało się w toruńskim Centrum między Dorotą, a panią bileterką. Czysta sądecczyzna!
W muzealnym sklepie namawiam, by kupiła podręcznik, a ona (ciągle ta sądecczyzna!), że sama napisze taki podręcznik.:

p11

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *