Donos publiczny

Wyjeżdżamy z Dorotą raz po raz. Przygotowania na łapu-capu. Dawno mi w tym coś nie grało. Aż zajrzałem do książki Janiny Molskiej „Pani domu”. Wydano ja w roku, w którym ja się urodziłem. I – okazuje się – Dorota nie wypełnia przed wyjazdem nawet tych zaleceń, które były przyjęte już pół wieku temu. Jako to:

„Jeżeli posiadamy telefon, trzeba o wyjeździe zawiadomić pocztę, by po powrocie nie zastać wyłączonego telefonu”.
„Szafy, szuflady z garderobą itp. opylamy proszkiem owadobójczym. Meble po oczyszczeniu i opyleniu osłaniamy pokrowcami”.
„Dywany, kilimy i chodniki po oczyszczeniu zwijamy w rulon. Lampy wiszące okrywamy gazetami”.
„Wykręcamy bezpieczniki elektryczne (korki)”.
„Okna zasłaniamy roletami, by słońce nie zniszczyło obić mebli, ścian itd.”

Dorota nie wykonuje żadnej z zalecanych czynności, żadnej. I jak my mamy do czegoś dojść?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *