Cukierek albo psikus

Na zajęciach pytam z głupia frant, co to jest horyzont. Do czegoś mi to akurat potrzebne. Jedna pani deklaruje, że wie, ale zaraz się wycofuje. Inna jest pewna, że widziała kiedyś horyzont nad morzem. Pytam, w którym miejscu. Okazuje się, że w różnych: w Łebie, w Kołobrzegu… Inni w ogóle nie mają zdania. Najwidoczniej nie widzieli. Proszę więc: gdyby ktoś do przyszłego tygodnia zobaczył horyzont (obojętnie gdzie), będzie łaskaw mnie powiadomić. Też chętnie pójdę sobie popatrzeć. Zwłaszcza, jeżeli będzie za darmo.

Telewizja. Z „Rozmów w toku”: „Niestety, mężczyźni, którzy są bliscy jej ideału, nie są nią zainteresowani”.

Czytam, że Gazeta Polska zamierza dołączyć do kolejnego numeru reprodukcję obrazu „Hołd ruski” przedstawiającego bojarów składających na Kremlu hołd polskim panom:

Uważam, że to przypomnienie tryumfu sprzed 400. laty jest jak najbardziej na miejscu. I nie wolno dawać podszeptu tym gasicielom uczuć patriotycznych, którzy pytają: zdobyliśmy Kreml przed 400. laty i co z tego?
Należy im spokojnie, bez emocji tłumaczyć „co z tego”. Otóż dzięki temu zwycięstwu niebawem dokonaliśmy (wespół z Niemcami i Austrią) rozbioru Rosji na 123 lata. Następnie pokonaliśmy Niemcy i Rosję podczas II wojny. A wreszcie w czasach tzw. PRL-u Rosja znalazła się w orbicie naszych wpływów i stała się dla nas państwem półkolonialnym. Do tego właśnie potrzebne było nam zwycięstwo przed 400 laty!
Porównać je można tylko z sukcesem w bitwie pod Grunwaldem. Tam najpierw pokonaliśmy niemiecki zakon Krzyżaków, potem na 123 lata dokonaliśmy rozbioru Niemiec…

Wkrótce do naszych drzwi zastukają dzieci z podświetloną dynią i poproszą o łakocie. Fronda.pl radzi, jak się zachować: „Patrząc w oczy takiego dziecka warto zapytać go o jego wiarę: czy chodzi do kościoła, czy przyjmuje Komunię św., kiedy ostatni raz był u spowiedzi. W zależności od odpowiedzi i zachowań można kontynuować z pytaniami natury duchowej: czy dziecko wie, co to jest opętanie; czy widział kiedyś, jak zachowuje się człowiek opętany; czy chciałby mieć co nocy koszmary i skończyć w domu wariatów”. To bardzo słuszne podejście! Gdyby te biedne dzieci wiedziały, ilu ich rówieśników skończyło w domach wariatów tylko dlatego, że poprosiły jakiegoś gorliwego katolika o łakocie…

W lokalnej telewizji WTK o tej mojej nieszczęsnej książce i o polskim filmie. Temat – jak ogród o rozwidlających się ścieżkach. Film to dzieło zbiorowe, a wiec tłum postaci. Każda ciągnie za sobą jakąś legendę. Każda po tym występie, jaki oglądamy czegoś widowiskowego dokona, a może wpadnie pod pociąg, a może nie wyrobi zakrętu na łysych oponach, a może rzuci aktorstwo, a może rzuci się z okna. Te wszystkie rzeczy zdarzyły się głównym postaciom najbardziej znanej polskiej sceny filmowej, tej z knajpy w „Popiele i diamencie”.

Sławomir Kulpowicz „World Symphony”. Pianista od lat 70. błąkał się po świecie nasłuchując muzyki z rozmaitych zakątków. I zacierał granice między klasyczną kompozycją, improwizacją jazzową, muzyką etno. Ta płyta wyraźnie o tym zaświadcza. Startuje od smyczków, a potem już są odgłosy. W słuchającym rodzi się pytanie o granice muzyki. Bo my tu sobie słuchamy pohukiwań, a w uszach wydającego je z siebie czarnoskórego ze środka Afryki to najpiękniejsza symfonia. Mahler i Beethoven w jednym. Tak więc to, co nas zachwyca, to głównie tradycja, konwencja, przyzwyczajenie. W dżungli roztkliwialiby się nad jakimś umba-umba:

Jarek Śmietana Quintet „Live at Jazz Jamboree”. Gra z nimi amerykański trębacz Eddie Henderson. Skład szeroki, muzyka zamaszysta, bogata, pełna. Śmietana nie narzuca się ze swoimi popisami gitarowymi. Publiczność reaguje umiarkowanie: słychać, że to jednak pewna powaga Sali Kongresowej. Spokój, pewność, że się potrafi: na jednakowym poziomie w studiu i na żywo:

Józef Skrzek „Ojciec chrzestny Dominika”. W latach 80. słuchałem tego w nieskończoność. Długie suity z mnóstwem nakładek, demonstrujących możliwości sprzętu i wyobraźnię dźwiękową artysty. Z czasem przestało to już tak mocno kokietować. Dzisiaj najlepiej brzmią te śląskie aluzje, te piosenki z dziecinnego pokoju, wplecione w te posuwiste suity. A instrumentami dzisiaj się już nikt nie popisuje:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *