W Czarnym Dunajcu wahadło: najpierw owce, potem barany, czyli my, kierowcy. Przejechaliśmy w ostatnich dniach zaledwie 2 tys. kilometrów, ale baranów za kierownicą widzieliśmy tylu, co owiec na tym zdjęciu. Baranem okazałem się sam, przyznaję. Ale tylko jeden raz. Co nie zmienia faktu, że nim jestem.:
Wadowice. Biedny Emil Zegadłowicz, do pewnego czasu hołubiony jako najznakomitszy syn „tej ziemi” teraz w odstawce – na peryferiach miasta.:
A niedaleko ławeczka z młodym Lolkiem, który najwidoczniej przysiadł w drodze na kremówki.:
Których jest zatrzęsienie. Wydaje się, że cały dochód Wadowic składa się z pieniędzy pozyskanych z kremówek. Sam jedną zjadłem. Dorota nie zamówiła, bo dieta. Potem, że spróbuje, w końcu zjadła połowę mojej. Przyszły Papież nie mógł się oprzeć, a co dopiero ona, grzeszna!:
Kęty, po raz kolejny w klasztorze reformatów. Niegdyś pod miastem, teraz już nie. Zupełnie jak w Jarosławiu.:
W Oświęcimiu strasznie trudno dostać się do obozu (ulica, która tam prowadzi nazywa się Ostatni Etap). Tłumy jeszcze większe niż te, które widzieliśmy tego roku przy kasach w pałacu w Łańcucie (o ile to możliwe). Pojechaliśmy więc na rynek, gdzie w ramach miejskiej fiesty gród chwalił się tym, co w nim najbardziej widowiskowe.:
Więc karatecy.:
Tancerze country.:
Harleyowcy.:
KOD.:
Młodzież paramilitarna.:
Edukacja akademicka.:
Harcerstwo. Poza tym – długo by mówić.:
Klasztor bernardynów w Alwerni. Ambonę obsiedli święci, z których każdy najwyraźniej mówi co innego. Zupełnie jak nasi biskupi.:
Przewodnik Katolicki. Tekst o tym, do czego filmowi przydaje się Kościół, szatan itd.:
Skoro Pani Dorota, zjadła połowę Pana kremówki, to Pan też zjadł połowę. No… chyba, że były to … mniejsza i większa połowa.
Pozwolę sobie na dygresję, że kto, jak kto, ale Pan powinien wiedzieć, dlaczego przyszły Papież mówił z rozbawieniem o kremówkach. Proste… wówczas były one z dużą ilością alkoholu. Dzisiaj już niestety nawet w Wadowicach takich nie ma…
Przepraszam, powinnam napisać „dlaczego Papież mówił” (bez przyszły).
Oczywiście zjadłem „jedną” kremówkę tylko intencjonalnie. Racja. Pytanie, ile (i za ile) trzeba było zjeść kremówek, żeby się nastukać? I jaki procent uczestników AA zaczyna wypowiedź np. „Wiesław alkoholik. Pierwszy raz upiłem się kremówkami do nieprzytomności wiosną – pamiętam to jak dziś – 197….?
Myślę, że tu nie chodziło o „nastukanie się”, a o namiastkę czegoś zakazanego. Kiedyś był to alkohol w kremówkach, ale czasy się zmieniają. 🙂
Czyżby w dzisiejszych czasach chodziło o kremówki w alkoholu?!
Panie Wiesławie, do Harleyów, to tym motorom bardzo daleko :))
Są to tak zwane harleye oświęcimskie.
To zmienia zupełnie postać rzeczy 🙂