O Józefie Conradzie Korzeniowskim.:
Z Podola w świat – w inną cywilizację, w inny język.
Pierwsze słowa, jakie poznał po angielsku: to despair and die. Rozmaczać i umrzeć.
W życiu zyskał perspektywę widzenia spraw ludzkich, jakiej nigdy nie dorobiłby się na Kresach. Jak wielu przed nim. Mickiewicz, Mackiewicz, Konwicki…
No i nie mógł się spodziewać, że wygeneruje cos takiego jak „Czas Apokalipsy”.
Z mojej słusznie zapomnianej książki o wybitnych pisarzach:
Joseph Conrad
1857-1924
Mały Józef śnił w prowincjonalnym ukraińskim dworku, że gdy dorośnie, będzie przeżywał wspaniałe morskie przygody, o jakich czytał w awanturniczych powieściach. Kiedy dorósł i został prawdziwym żeglarzem, przekonał się, że życie na morzu stwarza wyzwania, o jakich bohaterom tych powieści nawet się nie śniło.
Dla literatury Conrad narodził się w roku 1874, kiedy to jako siedemnastolatek opuścił Polskę i zaciągnął się w charakterze marynarza na francuski żaglowiec frachtowy. Cztery lata doświadczeń żeglarskich i pobieżna znajomość angielskiego musiały mu wystarczyć, by kontynuować karierę w angielskiej flocie handlowej. Mimo przejściowych trudności – dwa egzaminy oficerskie musiał powtarzać – w roku 1886 otrzymał dyplom kapitański, a w ślad za nim – obywatelstwo brytyjskie. To jednak wcale nie gwarantowało pewnej przyszłości. Żaglowce, na których uczył się sztuki dowodzenia statkiem, wycofywano już z użycia – zastępowały je olbrzymie parowce, które nie potrzebowały już licznej i wykwalifikowanej załogi. W tej sytuacji Joseph przyjął posadę daleko poniżej własnych kwalifikacji – został kapitanem na niewielkim rzecznym parowcu w Kongo belgijskim. Nawet na tym stanowisku nie utrzymał się długo – tym razem zawiodło zdrowie. Wrócił do Anglii i otrzymawszy niewielki spadek po zmarłym wuju, zdecydował poświęcić się literaturze.
Spadek nie wystarczył jednak na długo. Państwo Conrad – Joseph pojął tymczasem za żonę Angielkę Jessie George, z która miał dwóch synów – przez wiele następnych lat żyli więcej niż skromnie. Mieszkali w małych miejscowościach na południu Anglii, unikając większych miast, w których życie było droższe. Pisarstwo ojca nie przynosiło bowiem znaczących dochodów. W dodatku tworzył bardzo powoli, z dużymi oporami wewnętrznymi. Często przerywał pracę z powodu słabego zdrowia, w dodatku nawiedzały go głębokie depresje, uniemożliwiając skupienie się na pisaniu. Nad pierwszą powieścią, Szaleństwo Almayera, pracował aż pięć lat. Wprawdzie znawcy szybko poznali się na jego talencie, ale nie umiał przekonać do siebie szerszej publiczności.
Trudno się dziwić. Ówczesna Europa zaczytywała się literaturą poruszającą tematy wolnego rynku, wielkich pieniędzy, awansu społecznego i materialnego. Tymczasem Conrad, wychowany na polskich wzorcach romantycznych, w centrum swojej prozy stawiał temat obowiązku, wierności i honoru. Przed oczami czytelników, stykających się na co dzień z etyką biznesu, rozwijał dylematy etyki rycerskiej. Bohater powieści Lord Jim popełniwszy mimowolnie poważny życiowy błąd, skupia się na tym, by godnie przyjąć wszystkie bolesne konsekwencje własnej decyzji. Dowódca statku ze Smugi cienia, sparaliżowany strachem i przekonany, że morze zawzięło się na niego, ostatkiem sił zmusza się, by sprostać powierzonemu mu zadaniu.
Sam pisarz, podobnie jak jego bohaterzy, z uporem walczył o sprawę, wydawałoby się, przegraną – o literaturę marynistyczną, która zamiast rozrywki, skłaniałaby do refleksji nad najważniejszymi wartościami. Dziś, kiedy jest wymieniany w gronie najwybitniejszych pisarzy świata, wiadomo już, że odniósł zwycięstwo w tej walce.