Afera profano

Jakoś nie sposób uciec od spraw kościelnych, bo same pchają się pod pióro. Oto emerytowany proboszcz z Zakopanego staje na ambonie w Nowy Rok i ma dla parafian hiobową wieść: oto doszło do profanacji na masową skalę. Mianowicie pewna firma zagraniczna wypuściła na rynek papier toaletowy z wizerunkiem bielutkiego baranka. A baranek – wiadomo kogo symbolizuje. I w ten sposób dochodzi do bezczeszczenia najświętszego wizerunku na masową skalę. Dziennikarze popytali i okazało się, że ten papier firma drukuje od dziesiątków lat w dziesiątkach krajów, a w ogóle to tam jest nadrukowana owieczka, nie baranek. A w dodatku Kuria krakowska zaleciła proboszczowi, by skupił się raczej na przesłaniu pozytywnym.
Niemniej dla internautów był to impuls, by zastanowić się nad kolejnymi „podprogowymi” profanacjami. Na przykład zabijanie ryby (symbol chrześcijaństwa), zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia. Czy czasem słupy wysokiego napięcia to nie jest kpina z krzyża? A znak dodawania w matematyce? A takie flagi: Szwecji, Norwegii, Finlandii z ich krzyżami? A może wszystkie skrzyżowania zmienić na ronda? Wreszcie pojawiła się opinia, że prawdziwy katolik nie powinien w ogóle się podcierać, bo to przecież niezgodne z prawem naturalnym.
Echo ze stron ojczystych. Tak właśnie wyobrażam sobie przestępstwo, które idealnie oddaje atmosferę mego rodzimego miasta bezprawia – Jarosławia (Podkarpackie). Otóż ktoś uparcie podpalał kontenery ze śmieciami na osiedlu Armii Krajowej. Jak tylko płomień przygasał, podbiegał i rozniecał go na nowo. Policja po wnikliwym śledztwie wytypowała kobietę, która dopuszczał się tych czynów. Że z przyczyn zupełnie niezrozumiałych, to oczywiste. No i teraz – zatrzymać ją. Ale ona była sprytniejsza od policjantów. Wyczuła, że są na jej tropie i na tymże osiedlu ukrywała się przed policją przez całe dwa tygodnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *