Zygmunt Zeydler-Zborowski „Czwarty klucz”

Zygmunt Zeydler-Zborowski „Czwarty klucz”:

Cytaciki:

Moja droga – Maria lubiła czasem wpadać w mentorski ton. – Musisz wreszcie zrozumieć, że gdy w grę wchodzi mężczyzna, kończą się wszystkie, największe nawet przyjaźnie między kobietami.

Sierżanta Pastusiaka zastali na posterunku. Ustawił sobie pod drzwiami składane krzesełko, z którym się nigdy nie rozstawał, i czytał jakiś „kryminał”. Był to mężczyzna czterdziestokilkuletni, średniego wzrostu, mocno zbudowany, grubokościsty. Twarz okrągła, rumiana, sugerowała pogodne usposobienie.
Rzeczywiście, nikt nigdy nie widział, żeby Pastusiak czymś się martwił czy był przygnębiony.

Podrywa babę na cały regulator. – Z czego to wnioskujecie? Sierżant uśmiechnął się. – To chyba nie takie trudne, obywatelu kapitanie. Facet babkę po rękach obcałowuje, w oczy jej zagląda, na ucho coś szepcze. Ona się śmieje. To co można myśleć? Chyba nie rozmawiają o produkcji traktorów. – Chyba nie – zgodził się Grabicki.

– Nie moglibyśmy działać na własną rękę? Uśmiechnął się. – Chciałabyś ze mnie zrobić bohatera powieści Gardnera. Niestety, nie mogę wystąpić w roli Perry Masona. Tu nie Ameryka. Nie ma pola do popisu dla prywatnych detektywów. Sięgnęła po butelkę. – Napijesz się jeszcze?

To bardzo miło, że pan nas odwiedził. Napije się pan herbaty? – Bardzo dziękuję, ale przed chwilą wyszedłem z kawiarni, gdzie wypiłem aż trzy herbaty. Tak mnie paliło po śledziu. – Gdzie pan dostał śledzie? – zainteresowała się pani Jadwiga.
Sobański uśmiechnął się. – Ach, to moja ciotka zdobywa takie specjały. Ma prawdziwy talent do wynajdowania miejsc, w których można dostać atrakcyjne towary.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *