http://www.youtube.com/watch?v=O8AQKBaII00
Michael Buble w jakiejś zbiorówce. Głos imponujący, śpiew nienaganny. Tylko, że on wszystko śpiewa na swoją modłę: Presleya, Bee Gees, Paula Ankę. A przecież każdy z nich twardo wykuwał własny i niepowtarzalny styl. A tu tymczasem mamy miłe melodyjki, cięte z metra. Jedna do drugiej podobne. Jak by je Buble śpiewał jako pierwszy, pewnie żadna nie zostałaby przebojem. Nie mówiąc o tym, by przeszła do legendy. Ciekawe może być w tym natomiast: jak sobie chłopak poradził z numerem, który znamy od dziecka.