Jeszcze wczorajsze Jastrowie. Tu miały się rozgrywać wydarzenia, które dały Leonowi Kruczkowskiemu podstawę do napisania dramatu „Pierwszy dzień wolności”. Nas katowano tą sztuką przez całą komunę. Była nawet film! I proszę: Jastrowie pamięta!:
Mural przypomina, że tu odbywają się spotkania zespołów folklorystycznych z całej Europy. Byliśmy dwa lata temu. Zespół ludowy z Węgier śpiewał „Glory, glory, hallelujah”.:
Resztki dawnej świetności.:
I przejawy lokalnego dowcipu.:
Borne Sulinowo, cd.:
Nasz Dziennik cytuje prezydenta Dudę: „Wolnych ludzi nie da się zniszczyć”. Ciekawe, kogo prezydent miał na myśli.
Jedna z sióstr Młynarskich udała się nad Bałtyk i skrytykowała rodaków za ogólne buractwo. Po pierwsze – nie wiem, czego się spodziewała i dlaczego jest zdziwiona. Po drugie – to dość zabawne: córka tatusia który wypłynął na piosenkach o polskim buractwie. „Jesteśmy na wczasach”, „Alkoholicy z mojej dzielnicy”, „Nie mam jasności w temacie Marioli” itd.
Fronda.pl: „Krystyna Pawłowicz rozjeżdża Romana Giertycha”. O, to coś nowego! Do tej pory pani poseł tylko „miażdżyła”. Swoją drogą próbowałem to sobie zwizualizować. Nie wytrzymałem długo.
Na maila przychodzą najrozmaitsze reklamy: „Już dzisiaj skorzystaj z bezpłatnego badania zębów Twojego psa”. Wysłać coś takiego do Kota?!
Ciągle uczę się języka polskiego. Dzisiaj od red. Piotra Semki, który na Fronda.pl mówi: „Opozycja w nerwowym rauszu postanowiła uderzyć w PiS Erdoganem”. To bliski mi temat. Bo wiele razy byłem „na rauszu”. Słownik Języka Polskiego określa „rausz” jako „lekkie odurzenie lub podniecenie wywołane alkoholem”. Nigdy natomiast nie byłem „w rauszu”. A już na pewno nigdy „w nerwowym”. Byłem w Jastrowiu, w Bornym Sulinowie, w dobrym humorze, byłem w stanie. Ale to nie musi być prawda. Bo najpierw byłem „na rauszu”, a potem mogłem być „w rauszu”, tylko tego już, niestety, nie pamiętam…
Fronda. pl: „Habit czy sutanna to pewien symbol. Bardzo ważny znak, który winien być noszony z dumną, a nie chowany na dnie szafy. Proszę księży i zakonników, właśnie na przekór światu, nie wstydźcie się go nosić”. Od dawna dostrzegam tu brak symetrii. Księża zasadniczo chadzają w stroju duchownym tylko w obrębie kościoła. Jakoś nie widuje się sutann w tramwaju, na mieście (ojciec Mateusz, który jeździ w sutannie na rowerze, wygląda jak zjawisko z kosmosu), a już zupełnie nie w hotelach, restauracjach, o innych przybytkach nie wspominając. To księża. A zakonnice?
Radio Merkury katuje słuchaczy czymś w rodzaju „Książki tygodnia”, do czego i ja się dokładam. Wolałbym nie, bo nastąpi efekt przekarmienia. Przysłowie powiada: „Tisze jediesz, dalsze budiesz”. A książka sprzed dwóch lat, więc makulatura.: