Jedziemy z Warszawy na południe. Wcześniej kilka razy przejeżdżaliśmy przez miasteczko Iłża z zamkiem na wzgórzu. I teraz przyszedł moment, żeby się zatrzymać na chwilę. W sklepie papierniczym kupujemy notesy i nagle widzę książkę, którą napisałem ze 20 lat temu – wydani, którego dotąd nie widziałem na oczy. Kupujemy. Po chwili miłą panią ekspedientkę spotykamy na ulicy i pani ofiaruje się zaprowadzić nas do miejsca, gdzie rósł „malinowy chruśniak” z wiersza Leśmiana (lektura szkolna). Nawet nie wiedzieliśmy, że bywał w Iłży, a tu – proszę! Pani nas doinformowała, objaśniła. Malin rosło wprawdzie niewiele, ale skoro poeta wszystkie spałaszował…:
Wieczorem – Rzeszów, hotel Western obok dworca PKP. Wyjątkowo dobrana nazwa. Zachodzimy na rynek, a tam – cóż za niespodzianka! – Rzeszowski Festiwal Piwa. Z cokołu patronuje mu naczelnik Kościuszko. Nie za dużo radości jak na jeden dzień?:
Internet (prawy)
I to nieprawda, że dach przeciekał. Zwłaszcza, że prawie nie padało.
ludzie komuna to pikuś