Vladislav Vancura „Kapryśne lato”

Vladislav Vancura „Kapryśne lato”:

Czeski klasyk z lat 20. Lato w małym miasteczku, kwintesencja „niedziania się”. Czyta się.
Cytaty:

Mój małżonek gada od rzeczy nader często – wyznała pani Durowa – ach! Od siedemnastego roku życia przychodzi mi to znosić, musicie bowiem wiedzieć, że młodo wyszłam za mąż. Cóż, mogłam była przebierać między kawalerami o niebo lepszymi od niego, ale Antoni posiniaczył moich zalotników i wytrzasnąwszy skądś klucz, który jakimś cudem pasował do mych drzwi, naprzykrzał mi się tak długo, że w końcu trzeba było wyprawić wesele.

Przed pięciu czy sześciu laty mieszkał tu profesor Uniwersytetu Karola, niebywały erudyta, brawurowy szermierz pióra, słowem, człowiek trzęsący starą i nową literaturą, a przy tym nie umiał powiedzieć, jaki jest numer kabiny, w której się rozebrał. Od tamtej pory uważam, że wykształcenie tego rodzaju to tylko zawada, jeśli chcemy się posługiwać żywą mową.

Magik Arnosztek nie przyłączał się do tej rozmowy. Stał oparty o barierkę pływalni, stał, założywszy nogę na nogę, patrzył i ćmił papierosa. Słowem, stał, patrząc, i patrzył, stojąc. – Widzę – rzekł major – że wklęsła klatka piersiowa nie załamuje w magikach ducha. – Nie wiem, jak się ma rzecz z magikami, ale jest faktem, że Byron był kuternogą.

Jest noc i burmistrz oświadcza, że spełniły się jego słowa, bo wieczór nastał, a to właśnie przewidywał.

Podręczniki dobrego wychowania potępiają szeptanie na ucho w towarzystwie. Temu występkowi dostało się za swoje we wszystkich katechizmach i od ich czasów nikt nie waży się mówić szeptem poza kościołem i ubikacją publiczną.

Kiedyż znowu usłyszę o szlachetnych cierpieniach duchowych, kiedyż doczytam się, że ktoś turbuje się z sobą samym? Kiedyż literatura piękna wyjdzie poza burdy i burdele? Kiedy zarzuci śpiewanki i niskie powszednie tematy? Kiedy się zwróci ku nieskazitelnym cnotom obywatelskim?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *