W poznańskim sądzie kolejna rozprawa przeciw dźwigowemu, który przed dwoma laty doprowadził do runięcia dźwigu na budowie dworca, śmierci jednego robotnika i znacznych zniszczeń. Kiedy wygramolił się z kabiny i chuchnął, okazało się, że ma promile. Zaczął się od razu tłumaczyć, że jak zobaczył, co zrobił, to w szoku pobiegł do sklepu i kupił wódki, żeby odstresować. I tu się naciął, bo znawcy od razu zarzucili mu w Internecie, że w okolicy nie ma sklepu, w którym mógłby nabyć gorzałę. Oni mają tę topografię we krwi.
Mam inną hipotezę. Facet przyszedł do roboty już wlany. Promile robią swoje. A on w tej kabinie wysoko. Z góry ludzie wyglądają jak mrówki. A on na górze… Na luzie, nie musi się spinać, jak to mrowisko tam niżej. I co on sobie myśli? A co krzyczał Leonardo DiCaprio stojąc z ukochaną na dziobie „Titanica”? „I Am the King of the World”!
Pycha kroczy przed upadkiem.
W Poznaniu, jak czytam, w ulicznym proteście świata kultury przeciw arogancji władzy pojawili się przedstawiciele klubo go-go. W razie dalszego lekceważenia grożą strajkiem generalnym.
Rocznica 11 września przypomniała mi, co mówiła moja śp. matka, kiedy oglądała w telewizji obrazki z Bin Ladenem: „Taki spokojny, taki wyciszony, taki kulturalny, nienarzucający się… Kto by pomyślał”?