„The Best Of Electric Light Orchestra” 2CD. Cały repertuar znany do bólu. Ale gdzieś tak do roku 1984. Później to już byłby obciach. Po latach nic nie budzi emocji. Może „Secret Messages”, bo słuchałem na trzecim roku studiów, jak wałęsałem się po Zamojszczyźnie z namiotem na plecach i dziesięcioma złotymi w kieszeni.: