„The Best Chillout Vibes”. Jak ktoś włącza płytę z taką okładką, to sam sobie jest winien. Z 50 kawałków, których cechą jest to, że każdy element melodii czy rytmu powtarza się po kilkadziesiąt razy. Potem nowy kawałek i nowa fala powtórek. Wrażenie, że nagrali to w jakiejś fabryce przy taśmie i pierwszy robotnik nie ma pojęcia o tym, co robi ostatni w kolejce. Ale akurat coś pisałem i nie chciałem się absorbować. No to było w sam raz.: