Można „mówić Wałęsą”, bo pan prezydent namnożył tyle „plusów ujemnych i plusów dodatnich”, że uzbierałaby się z tego grubsza antologia. Można mówić cytatami z piosenek, można żonglować tytułami książek. Wiadomo: pewne sformułowania opuściły swoje stałe miejsce i prawem tzw. skrzydlatych słów kursują w obiegu. Jak odpowiadamy cytatem, to śrubujemy poziom – proszę bywały jestem. „Nie ze mną te numery…” Nic dziwnego, że jak nas popędzają w robocie, to nie odpowiadamy banalnym: „Zaraz skończę”, tylko; „Zaraz kończymy i już robimy, panie kierowniku”. Bo przy okazji zapodajemy, że pilnie oglądaliśmy „Misia”, co w niektórych sferach 40-50-latków uchodzi za przejaw wyrobienia. Z tym że poza „Misiem” nie idzie już tak łatwo. Bo filmy bywają kochane okresowo, potem robi się miejsce następnym, a starsze zapadają w niepamięć. Co uzmysławia przyjazna antologia polskiego cytatu filmowego, zredagowana przez filmoznawcę Marka Hendrykowskiego.
Przykładowo: w filmie „Celuloza” (1953) pewna agitatorka komunistyczna namawia robotnika na wstąpienie do partii: „Są pociągi, na które spóźniać się nie wolno”. Kiedyś to kursowało – oczywiście w wersji prześmiewczej: zapisz się do partii, bo ci kariera ucieknie. Ale dziś? Tylko weterani komuny pamiętają. Podobnie jak zdanko: „Duszno tu”, którym w odwilżowym „Człowieku na torze” (1956) kończy się intensywne zebranie egzekutywy. Chodziło o „wpuszczenie świeżego powietrza…” itp. Ale to też czytelne dziś tylko dla sierot po Bierucie. I odwrotnie – gdy jakiś trzydziestolatek wyskoczy z frazą: „Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście”, jego ojciec, nawet kinoman, może „nie czaić bazy”.
Są jednak takie cytaty, które nie rdzewieją. O „kasztanach na placu Pigalle” słyszał każdy, bo „Stawką” katują nas równo od blisko pół wieku. Podobnie z „kobietą pracującą”, „Kargulem, który powinien podejść do płota”, „szczególnie nie chodzę na filmy polskie” itd. Przywoływać takie liczmany to wręcz obciach. Tylko, że one akurat łączą pokolenia i sprawiają, że polskie kino trzyma jednak jakąś ciągłość.
Najciekawsze są jednak te cytaty, które nigdy nie padły, a wszyscy je znają. Przysięgną na przykład, że Linda pytał z ekranu: „Co ty wiesz o zabijaniu?”. Akurat! Linda powiedział: „Nie mów mi nic o zabijaniu.” Ale to pierwsze tak się do niego przykleiło, że nawet reklama piwa to kupiła. Z tym, że z cytatami trzeba uważnie. Pewien krytyk chciał się wykazać i napisał, iż tenże Linda miał się wyrazić: „Nie chce mi się z tobą rozmawiać”. I co? Internet zabił go śmiechem.
Najlepsze kasztany. Księga cytatów polskiego filmu, wybór i opracowanie Marek Hendrykowski, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2013 LINK