Miasto Szeged na południu Węgier. Jak to w niedzielę – bratanki tańczą rock and rolla.:
Inni z kolei manifestują w marszu przez śródmieście. Trudno się zorientować, czy są za, czy przeciw.:
Uwidaczniają się wyraźne związki węgiersko-indiańskie. Poza tym w mieście przypada więcej popiersi na metr bieżący muru niż u nas. A to nie w kij dmuchał! Nawet w naszym hotelu ktoś „żył i tworzył”. Poza tym nasz hotel przenosi na południe „podlaską szkołę estetyczną” z tamtejszych domów weselnych. Z przyjemnością dowiedziałem się poza tym, że Kati Kovacs żyje i ma się nieźle.:
A mają w tym Miszkolcu tyle co my pomników Lecha Kaczyńskiego i JPII? Nie mają? To z czym do ludzi… A wnosząc po wizerunku na reliefie, w waszym hotelu żył i tworzył Władysław Hańcza. Albo ewentualnie Zapasiewicz z czasów roli kapitana Wagnera w Dezerterach.
Stawiałbym na Zapasiewicza w roli Witosa. Ostatecznie to jego emploi…