Słyszałem od znajomych (co i tak wiadome), że jedne rodzaje muzyki napędzają pracę, inne zniechęcają, odwodzą od wysiłku i skupienia. Mnie wkurza radio, bo jak nie reklama, to zapowiedź albo „żenujący żart prowadzącego”. A jak już puszczą kawałek, to go, oczywiście, ucinają.
Ale – słyszę – najlepiej działa na mózg barok, klasycyzm, rokoko, te klimaty. Podobno te kwartety i takie tam są bardzo energodajne, a jednocześnie nie absorbują uwagi. Z klasycyzmu najłatwiej zawsze przyswajałem, nie pytajcie czemu, nie wiem, Luigiego Boccheriniego. A że mam do odwalenia kawał roboty…
Wybrałem. Dla pewności zerknąłem w Internet. „These Trios, from the late years of his career, stand as a marvelous witness to his greatness. (Some idiots keep running him down still today!)
A ja nie chcę uchodzić za idiotę…
Więc: Six String Trios. Op.47