Sterta literatury

Diabeł podkusił. Na wykładzie z prasy staropolskiej mówię o ostatniej żonie Władysława Jagiełły (niepiśmienny), królowej Zofii, która usilnie promowała język polski. Wtrącam. „- Jagiełło, kiedy przedstawiał swoją żonę możnym panom, mawiał: >> Panowie pozwolą, moja żona… Zofia!<<” Na sali cisza. Nagle jedna pani „- Ja to już gdzieś słyszałam…” Ja: „- Tak? Niemożliwe…”

 

Z hukiem otwarto w Poznaniu ogromne City Center przy głównym dworcu kolejowym. Pytam studentów o wrażenia: „- Pierwszego dnia ubikacje były za darmo…” Ot, poznańskie podejście.

Pisarz Jonathan Carroll gościł w Poznaniu promując nową książkę. Przed laty, również w Poznaniu, robiłem z nim wywiad. W jego powieściach pojawiają się postacie ze snu, zmarli, zwierzęta mówią ludzkim głosem. Zagadnąłem go – jak pewnie każdy rozmówca – o ten „realizm magiczny”. Odpowiedział, że standardowe powieści po prostu go nudzą. „- Kiedy przeczytam 20 pierwszych stronic i rzecz mnie nie wciąga, po prostu wyrzucam książkę przez okno. I panu też to radzę”. Gdybym posłuchał, pod balkonem miałbym już całkiem niezłą stertę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *