W Kocku czas przestał płynąć. Zazdroszczę.
Kiedyś robiłem tu materiał o słynnym cadyku z Kocka. Rozmawiam ze starszym mieszkańcem, na ulicy. On sporo pamięta, chętnie mówi. Proponuję, żebyśmy usiedli w gospodzie. Nie certolę się, tylko idę do bufetu, zamawiam szklankę wódki stawiam przed starszym panem. Żeby się lepiej gadało. On: po co? Nie trzeba… Zresztą on rzadko pije. Ja kontynuuję swoją “prynukę”: że zimno, że nie zaszkodzi… W pewnym momencie hałas za oknami. Ja podchodzę do okna, czy to czasem nie z powodu, że źle zaparkowałem samochód. Ale nie, zaraz wracam. Trwało to siedem sekund. Kiedy wróciłem do stolika, szklanka była pusta.