Roger Moorhouse „Trzecia Rzesza w 100 przedmiotach”

Roger Moorhouse „Trzecia Rzesza w 100 przedmiotach”:

Jak mówi tytuł… Najbardziej interesujące są te zapomniane, a wówczas powszednie, jak kartki na wszystko, czy tablica z ogłoszeniami.
Cytaty:

Wizerunek był niezwykle ważny dla Hitlera i kierowanej przezeń partii narodowosocjalistycznej. Widoczność w przestrzeni publicznej to jedna z kluczowych przyczyn sukcesów wyborczych nazistów z początku lat 30. XX wieku. Atut ten został zlekceważony przez niemal wszystkie z pozostałych ugrupowań politycznych. Wizerunkami samego Führera nieustannie manipulowano. Ukazywano go na przemian jako surowego, nieugiętego mesjasza niemieckiego narodu lub łagodnego, bezpretensjonalnego przywódcę, radośnie głaszczącego małe dzieci i bawiącego się ze swoim psem. Hitler przywiązywał ogromną wagę do swego wizerunku, dlatego zabronione było na przykład publikowanie zdjęć wodza w okularach.

…osławiona „karta rasowa” SS, zawierająca listy cech fizycznych, takich jak kolor włosów i oczu, kształt twarzy. Charakterystyka czystej krwi Aryjczyka o jasnych włosach i niebieskich oczach znajdowała się w pierwszej kolumnie. Karykaturalny Żyd opisany był w kolumnie ostatniej. W czasie wojny wydano miliony takich kart mających pomagać w przebudowie Europy. Służyły do identyfikowania Żydów i wyszukiwania ludzi, którzy kwalifikowali się do germanizacji dzięki cechom fizycznym. Oczywiście wybór 100 przedmiotów charakteryzujących III Rzeszę nie jest łatwym zadaniem.

Twórczość samego Hitlera była natomiast ukrywana, a po kraju rozesłano posłusznych kupców, których zadaniem było pozyskanie tych obrazów i rysunków dyktatora, które dało się odnaleźć. Tylko nieliczne z nich doczekały się kiedykolwiek publikacji, a w 1937 roku zakazano ich publicznego wystawiania6.

Sztandar Krwi otrzymał status świętej relikwii. Przechowywany był na honorowym miejscu w holu tak zwanego Brunatnego Domu – siedziby głównej NSDAP w Monachium. Chorągiew otaczano tak wielką czcią, że przydzielono jej własnego chorążego, którego jedynym zadaniem było towarzyszenie jej w czasie wszelkich ceremonii. Zaszczyt ten przypadł Jakobowi Grimmingerowi, esesmanowi, który nie wyróżniał się niczym poza charakterystycznym wąsikiem podobnym do tego noszonego przez samego Hitlera.

Oczywiście krach wywarł wielki wpływ na niemieckie społeczeństwo. Bochenek chleba czy zwykły znaczek pocztowy kosztowały tej jesieni ponad bilion marek, więc klasa średnia straciła wszystkie swoje oszczędności. By zrekompensować robotnikom inflację, często wypłacano im pensję dwukrotnie w ciągu dnia, a do jej transportu potrzebna była taczka. Znowu codziennością stał się handel wymienny. Dzieci bawiły się bezwartościowymi stertami pieniędzy, ich rodzice palili banknotami w kominkach, żebracy zaś odmawiali przyjmowania nominałów mniejszych od miliona4.

Cokolwiek stało za tą decyzją, Hitler miał rację, że jego wąsik zyska popularność, przynajmniej wśród jego zwolenników. W 1923 roku, gdy Hanfstaengl próbował nakłonić przyjaciela, aby zmienił styl zarostu, Heinrich Himmler i Ernst Röhm nosili już na górnej wardze taką samą szczoteczkę. W późniejszych latach naśladowców Führera przybywało. Na Hitlera golili się zarówno zwykli Niemcy, jak i członkowie nazistowskiej wierchuszki.

„Der Stürmer” to osławiony brukowiec będący narzędziem zjadliwej antysemickiej propagandy w III Rzeszy. Wydawany w Norymberdze przez prominentnego nazistę Juliusa Streichera, ukazywał się od 1923 roku niemal do końca II wojny światowej. U szczytu popularności sprzedawano blisko pół miliona egzemplarzy każdego numeru tego tygodnika. Był on wypełniony obscenicznymi i plugawymi antysemickimi artykułami i karykaturami, a redakcja nie ukrywała swego pragnienia usunięcia ludności żydowskiej z Niemiec. U dołu pierwszej strony znajdował się stały pasek z mottem: „Żydzi są naszym nieszczęściem”. Jest to cytat z opublikowanego w 18801 roku eseju niemieckiego polityka Heinricha von Treitschkego.

Sprzedaż szła zatem raczej opornie, ale do końca 1925 roku wyczerpał się prawie cały dziesięciotysięczny nakład pierwszego wydania.

Wywody Hitlera były rozwlekłe, pełne nadęcia i pretensjonalne, stanowiły świadectwo trapiących go lęków i uprzedzeń. Sprzedaż szła zatem raczej opornie, ale do końca 1925 roku wyczerpał się prawie cały dziesięciotysięczny nakład pierwszego wydania7. W ciągu kolejnych kilku lat wzrost popularności Hitlera napędzał popyt na jego książkę i w rezultacie Niemcy kupili jeszcze 300 tys. jej egzemplarzy. Dalszy milion rozszedł się w 1933 roku, gdy przywódca nazistów został kanclerzem8. Łączny nakład osiągnął za życia autora niezwykłą wielkość 12,45 mln9. Nazistowskie państwo rozdawało nawet dzieło swojego wodza wszystkim nowożeńcom. Był to przewrotny podarunek, ofiarowywany w celu szybszej indoktrynacji młodej pary.

Powitanie słowami „Heil Hitler” (zwane też „niemieckim pozdrowieniem”) w połączeniu z wyciągnięciem przed siebie prawej ręki było jednym z najbardziej charakterystycznych i wszechobecnych elementów życia codziennego w III Rzeszy. Chociaż powszechnie uważano, że gest ten wywodzi się ze starożytnego Rzymu, nie ma na to żadnego dowodu. Stał się on popularny w latach 20. XX wieku za sprawą faszystów Mussoliniego, od których zapożyczyli go naziści. Początkowo niektórzy obawiali się, że jest on zbyt włoski, a więc niewystarczająco niemiecki, ale już w 1926 roku był to obowiązkowy sposób powitania wśród członków NSDAP.

Osoby, którym amputowano prawą rękę, mogły posłużyć się lewą, podobnie jak mężczyźni, którzy użyczali prawego ramienia kobiecie. Poza takimi wyjątkami instrukcja nakazywała „wzniesienie wyprostowanej prawej ręki pod takim kątem, by widoczny był spód dłoni”. Jednocześnie należało wypowiedzieć słowa „Heil Hitler” lub przynajmniej „Heil”. Tą samą formułą miały się również kończyć oficjalne listy, chyba że były to zawiadomienia o dymisji lub zwolnieniu z pracy2.

Wessel napisał utwór zatytułowany Die Fahne hoch! (Chorągiew wznieś!), z żywą, marszową melodią skleconą ze starych piosenek ludowych. Tekst zawierał typowy zestaw faszystowskich motywów, takich jak flaga i rzesze ludzi maszerujących w zwartych szeregach. Głosił nawet nieco złowrogo, że duchy członków SA zamordowanych przez komunistów i reakcjonistów towarzyszą żywym w ich pochodzie.

Najczęściej spotykanym i najbardziej rozpoznawalnym znakiem używanym przez nazistów była tak zwana runa sig oznaczająca zwycięstwo. Dwie takie runy stały się od 1930 roku symbolem SS, umieszczanym na flagach, patkach kołnierzy mundurów, a nawet na specjalnym klawiszu niemieckich maszyn do pisania.

Wszystkie totalitarne reżimy wymagają od swoich obywateli oznak lojalności i III Rzesza nie należała do wyjątków. Wielu Niemców zapewniało o swoim oddaniu poprzez umieszczenie na widocznym miejscu w mieszkaniu fotografii Hitlera lub egzemplarza Mein Kampf.

… dopiero naziści sprawili, że radio stało się medium prawdziwie masowym. Według Josepha Goebbelsa narodowosocjalistyczna rewolucja byłaby niemożliwa bez tego środka przekazu1. Tym razem wyjątkowo mówił prawdę. Hihiman/Wikimedia Commons Volksempfänger – „Odbiornik ludowy”. Już latem 1933 roku nowe władze czyniły starania, by upowszechnić radioodbiorniki i tym samym sprawić, że w każdym domu i miejscu pracy rozbrzmiewałby głos reżimowej propagandy. Na dziesiątej Międzynarodowej Wystawie Radiowej w sierpniu tego roku zaprezentowano Volksempfänger – „odbiornik ludowy”. Kosztował zaledwie 76 reichsmarek, a więc niewiele więcej niż dwie przeciętne tygodniówki, i był o połowę tańszy niż inne modele. Miał elegancką obudowę z brązowego bakelitu, duży głośnik oraz pokrętło strojenia, a w środku prosty, trzylampowy, dwuzakresowy odbiornik, w większości miejsc zbyt słaby, by dało się słuchać za jego pomocą rozgłośni zagranicznych.

…dopiero naziści sprawili, że radio stało się medium prawdziwie masowym. Według Josepha Goebbelsa narodowosocjalistyczna rewolucja byłaby niemożliwa bez tego środka przekazu1. Tym razem wyjątkowo mówił prawdę.

Volksempfänger był najważniejszym narzędziem propagandowym III Rzeszy. Żaden inny radiodobiornik w historii nie miał takiego znaczenia. Już w czasie wspomnianej wystawy rozeszło się 100 tys. sztuk, rozwiewając obawy jego twórców, czy wzbudzi on odpowiednie zainteresowanie. Kolejne modele, w tym specjalna wersja walizkowa oraz Kleinempfänger („mały odbiornik”), kosztujący zaledwie 35 reichsmarek, sprzedały się łącznie w milionach egzemplarzy. W chwili wybuchu wojny kierownik Towarzystwa Radiowego Rzeszy Eugen Hadamovsky szczycił się: „Nie ma żadnego obywatela, który nie posiadałby radia”2. Oczywiście reżimowi zależało też, by zapobiec wyłączaniu radioodbiorników. W tym celu Goebbels nakazał przygotowanie różnorodnego programu audycji, zawierającego zarówno lekką rozrywkę, jak i poezję, a także relacje sportowe i wiadomości o bieżących wydarzeniach. Radio miało być nieodzownym elementem życia codziennego w Niemczech. Zdawano sobie sprawę, że aby propaganda była skuteczna, musi subtelnie uwodzić, a nie przytłaczać słuchacza.

Blockwart stał na najniższym szczeblu hierarchii w NSDAP i zazwyczaj miał pod swoim nadzorem od 40 do 60 gospodarstw domowych, ok. 150–200 osób. Była to raczej podrzędna funkcja, często sprawowana przez ludzi o ograniczonych ambicjach i zdolnościach intelektualnych, niemal wyłącznie mężczyzn. Dysponowali oni jednak znaczną władzą i odgrywali kluczową rolę w rozprzestrzenianiu nazistowskiej propagandy oraz utrzymywaniu porządku. Hermann Historica Auctions, Munich Partia przemawia i obserwuje… Blockwart był pierwszą osobą, do której mieli zwracać się ludzie potrzebujący pomocy państwa, na przykład kartek żywnościowych. Udawano się do niego również, by nawiązać kontakt z partią rządzącą lub którąś z podległych jej organizacji. Do realizacji tych celów służyła zazwyczaj Haustafel, czyli „tablica domowa”, taka jak widoczna na zdjęciu. Wieszano ją na klatce schodowej bloku lub w innym łatwo dostępnym miejscu. Nagłówek u góry głosił Hier spricht die NSDAP, czyli „Tu mówi NSDAP”. Niżej znajdowało się wezwanie: „Towarzyszu! Jeśli potrzebujesz rady lub pomocy, zwróć się do NSDAP”, a pod spodem umieszczano dane kontaktowe i godziny urzędowania blockwartów. W dolnej części tablicy zapisywano kredą informacje o ważnych terminach, spotkaniach i innych wydarzeniach. Jeden z funkcjonariuszy partyjnych nazwał tablicę domową „wizytówką naszego ruchu”1. A jednak było to coś więcej. Blockwart nie tylko ułatwiał komunikację między partią a pojedynczym obywatelem, ale był też oczami i uszami nazistowskiego reżimu.

Niemiecka sieć autostrad (Reichsautobahn) była niegdyś symbolem świetlanej przyszłości, którą zdawała się obiecywać III Rzesza. Nie był to jednak nazistowski wynalazek. We Włoszech Mussoliniego autostrada istniała od 1925 roku, a w samych Niemczech jeszcze przed przejęciem władzy przez Hitlera rozpoczęto kilka lokalnych projektów finansowanych z opłat za przejazd, takich jak trasa łącząca Kolonię z Düsseldorfem. Mimo to dopiero po mianowaniu lidera NSDAP kanclerzem w 1933 roku budowa dróg szybkiego ruchu zyskała po raz pierwszy akceptację rządu.

Samochód połączy narody bardziej niż kolej, która jest czymś bezosobowym. Jakiż to istotny czynnik na drodze do nowej Europy! Jak autostrady przekreśliły granice wewnątrzniemieckie, tak przezwyciężone zostaną granice krajów europejskich1. Taka wizja przyświecała Hitlerowi, gdy decydował o budowie Reichsautobahn – autostrady miały być arteriami nazistowskiego imperium.

Około 1930 roku większość zawodowców wciąż używała aparatów na płyty światłoczułe, ciężkich i nieporęcznych urządzeń na mosiężno-drewnianych statywach. Leica to wszystko zmieniła. Szklane płyty zastąpiono kolorową błoną fotograficzną i dodano dalmierz ułatwiający precyzyjne ustawianie ostrości, dzięki czemu leica – skrót od Leitz Camera – była łatwa w przenoszeniu, solidna i niezawodna. Był to de facto pierwszy aparat typu „wyceluj i pstryknij”. Pozwolił zrewolucjonizować fotografię i umożliwił powstanie nowego zawodu: fotoreportera.

Hoffmann był kimś więcej niż osobistym portrecistą Führera. To on pracował w latach 20. nad stylem przyszłego dyktatora, razem z nim dobierając pozy i ubiory pozwalające ukazać go jak najkorzystniej. Mundur SA i Lederhosen1 odrzucili na rzecz garniturów w stonowanych kolorach. Wspólnie kreowali publiczny wizerunek Hitlera w czasach, gdy niewielu polityków zwracało uwagę na takie pozornie błahe sprawy.

W religii politycznej narodowego socjalizmu Hitler był jej prorokiem, Sztandar Krwi najświętszą relikwią, a najważniejszymi męczennikami osoby zabite 9 listopada 1923 roku w czasie puczu monachijskiego.

Oba przybytki narodowosocjalistycznej religii zostały ukończone w 1935 roku, już po śmierci Troosta. Wzniesiono je z żelbetu oblicowanego wapieniem, a ich wysokość sięgała ok. 10 metrów. Eleganckie kwadratowe kolumny podtrzymywały częściowe zadaszenie, które otwierało się w swojej centralnej części. Formalnego poświęcenia świątyń dokonano w listopadzie, kiedy to złożono w ich wnętrzu doczesne szczątki męczenników. W obu sanktuariach stanęło po osiem żeliwnych sarkofagów. Na każdym z nich umieszczono płaskorzeźbę nazistowskiego orła, napis „Der letzte Appell” („Ostatni apel”) oraz imię i nazwisko poległego z dodatkiem „Hier” („Tutaj”). Przybytku strzegła stała warta honorowa SS, a wszyscy odwiedzający spoczywających tu zmarłych musieli wykonać hitlerowskie pozdrowienie, odkryć głowę i zachować ciszę.

… również potrzebują wyrazistej identyfikacji wizualnej. Jak stwierdził w Mein Kampf: „członkom partii brakowało jakiegokolwiek zewnętrznego znaku przynależności do jednej grupy”1. Hitler chciał, by swastyka zjednoczyła ruch nazistowski i symbolizowała podstawy jego ideologii. Jak sam później opowiadał, postanowił zaprojektować własną flagę. Nie on jeden zresztą – jego zdaniem była to w owym czasie kwestia żywo zajmująca kierownictwo NSDAP. Istotny wkład w prace koncepcyjne wniósł dentysta ze Starnbergu Friedrich Krohn, który zaproponował wzór ze swastyką wykorzystujący kolory czerwony, biały i czarny, „bardzo podobny” do projektu samego Hitlera2.

Wódz nazistów skopiował czerwień od komunistów, ale inspirował się również czarno-biało-czerwoną flagą Cesarstwa Niemieckiego, a przede wszystkim dodał swastykę. Powstała w ten sposób flaga idealnie oddawała zdaniem jej autora istotę narodowego socjalizmu: „Czerwień pokazuje ideę socjalną ruchu, biel ideę nacjonalistyczną, a swastyka zwycięstwo człowieka aryjskiego i twórczej pracy, która zawsze była i zawsze będzie antysemicka”3.

Trudno się zatem dziwić, że hasło „Arbeit macht Frei” wykorzystano w wielu kacetach, po raz pierwszy w Dachau w 1936 roku, gdzie frazę tę włączono nawet do piosenki więźniów Dachaulied. Wzywała ona osadzonych, by „pozostali ludźmi”, ale też wykonywali swoją pracę, gdyż to ona czyni wolnym2. Później niesławną sentencję umieszczono na bramach w Auschwitz, Sachsenhausen i getcie Theresienstadt. Z kolei w Buchenwaldzie użyto innej maksymy: „Jedem das Seine”, czyli „Każdemu, co mu się należy”, co można było zrozumieć też bardziej złowieszczo: „Dostaniesz to, na co zasłużyłeś”.

Messerschmitt Bf 109 Samolot Bf 109, potocznie nazywany Me 109, był prawdopodobnie najlepszym niemieckim myśliwcem III Rzeszy. Został zaprojektowany przez znanego inżyniera lotnictwa Willy’ego Messerschmitta, a produkowano go w fabryce Bayerische Flugzeugwerke (BFW) w Augsburgu. Luftwaffe używała go od czasu hiszpańskiej wojny domowej do końca II wojny światowej, choć z czasem zaczął być wypierany przez focke-wulfa Fw 190. W czasie bitwy o Anglię Bf 109 był jedynym niemieckim myśliwcem dorównującym pod względem jakości i osiągów legendarnemu samolotowi supermarine spitfire.

Charakterystyczne Marschstiefel („buty marszowe”) Wehrmachtu stały się w czasie II wojny światowej synonimem tyranii. Zwarte szeregi żołnierzy obutych w te saperki i dumnie maszerujących krokiem defiladowym były częstym widokiem w latach 30. i 40. XX wieku. Zdawały się one definiować tę epokę, symbolizując jakby mechaniczną potęgę totalitaryzmu.

Każdy więzień był rejestrowany i otrzymywał numer, który przyszywano do jego stroju więziennego na wysokości lewej piersi oraz na szwie spodni. Poniżej dodawano kolorowy trójkąt, który wskazywał na rodzaj przypisanej mu winy. Czerwony oznaczał przestępców politycznych, zielony – zwykłych kryminalistów, niebieski – „emigrantów” (ludzi wygnanych z Niemiec, którzy odważyli się wrócić), fioletowy wskazywał na świadków Jehowy, różowy na homoseksualistów, a czarny na osoby „aspołeczne”. Ponadto Żydzi nosili pod standardowym emblematem odwrócony żółty trójkąt, którego dodanie tworzyło gwiazdę Dawida. Bundesarchiv Plakat opisujący system oznaczeń więźniów w obozie koncentracyjnym. Oprócz tego w użyciu były też paski i koła identyfikujące recydywistów i schwytanych uciekinierów lub informujące o szczegółach kary. Po 1939 roku zaczęto stosować również litery określające narodowość: F nosili Francuzi, B – Belgowie, P – Polacy, T – Czesi (Tschechen po niemiecku) i tak dalej. W ten sposób każdy złoczyńca – według nazistowskich definicji – mógł być przyporządkowany do odpowiedniej kategorii. Aktywiści socjalistyczni i komunistyczni otrzymywali czerwony trójkąt, kłusownicy, złodzieje i włamywacze – zielony, a żebracy, prostytutki i „uchylający się od pracy” – czarny. Proporcje w całym systemie obozów są bardzo trudne do ustalenia, ale nie ulega wątpliwości, że więźniowie polityczni stanowili najliczniejszą kategorię, w dużej mierze dlatego, że zaliczano do niej większość oskarżonych o działalność opozycyjną.

Każdy więzień był rejestrowany i otrzymywał numer, który przyszywano do jego stroju więziennego na wysokości lewej piersi oraz na szwie spodni. Poniżej dodawano kolorowy trójkąt, który wskazywał na rodzaj przypisanej mu winy. Czerwony oznaczał przestępców politycznych, zielony – zwykłych kryminalistów, niebieski – „emigrantów” (ludzi wygnanych z Niemiec, którzy odważyli się wrócić), fioletowy wskazywał na świadków Jehowy, różowy na homoseksualistów, a czarny na osoby „aspołeczne”. Ponadto Żydzi nosili pod standardowym emblematem odwrócony żółty trójkąt, którego dodanie tworzyło gwiazdę Dawida.

W 1925 roku wynajął tam mały dom, Haus Wachenfeld, a później zdecydował się na jego zakup i rozbudowę, co było możliwe po części dzięki dochodom ze sprzedaży Mein Kampf. Jak sam wspominał, miejsce to było dla niego bardzo ważne: Jeśli wspinam się na górę, to nie tylko dla piękna krajobrazu. To pobudza fantazję, jestem z dala od kieratu codzienności i wtedy wiem: to jest dobre, to jest słuszne, to prowadzi do sukcesu. Kiedy człowiek koncentruje się na jednej sprawie, codzienność przytłacza. Nocą, z mojej sypialni, często godzinami patrzę na góry, wtedy przychodzi Jasność1.

Do 1936 roku Führer spacerował po leśnych szlakach dość swobodnie, w towarzystwie zaledwie kilku gości lub członków ochrony. Niekiedy przechodzący turyści pozdrawiali go, a on im odmachiwał. Z czasem jednak, gdy Obersalzberg stał się głównym ośrodkiem kultu Hitlera, porządki te uległy zmianie. Teren otaczający dom dyktatora ogrodzono i zaczęto patrolować, a strażnicy z SS kontrolowali przepływ tłumów zwolenników. Gdy Hitler objął urząd kanclerza, jego dom w Obersalzbergu stał się powoli celem swego rodzaju pielgrzymek.

Dyktator spędzał „na górze” znaczną część swojego czasu, pracując i odpoczywając w towarzystwie najważniejszych zauszników i znamienitych gości. To tam podjął niektóre ze swoich najważniejszych decyzji, na przykład o podpisaniu paktu Ribbentrop–Mołotow, a dwa lata później o rozpoczęciu inwazji na ZSRR. Obersalzberg stał się drugą nieformalną stolicą III Rzeszy i dlatego w późniejszej fazie wojny wybudowano tam obszerne podziemne schrony i sieć tuneli, które miały służyć jako schronienie w razie nalotów bombowych. Zaciszne niegdyś górskie ustronie zamieniło się w wielki plac budowy, w związku z czym lojalność okolicznych mieszkańców zaczęła maleć. Sam Hitler napomknął któregoś razu, że po wszystkim kupi sobie przytulny domek.

Niemieckie dzieci wprost rozchwytywały żołnierzyki takie jak na zdjęciu, sprzedawane przez firmę O. & M. Hausser z Ludwigsburga. Wynalazła ona kompozytowy materiał powstający z połączenia trocin i żywicy, który nazwała elastoliną. Wykonywano z niej siedmiocentymetrowe odlewy postaci ludzkich, a następnie je malowano. W ofercie znajdowały się różne rodzaje figurek Hitlera, w tym przedstawiające Führera siedzącego, stojącego lub wygłaszającego swoje tyrady z mównicy przystrojonej flagą ze swastyką. Niektóre z nich miały ręcznie malowane porcelanowe główki, inne zaś – tak jak ta na zdjęciu – wyróżniały się ruchomą ręką, którą można było wykonać niemieckie pozdrowienie.

Decyzja o przyznaniu Niemcom organizacji najważniejszej imprezy sportowej na świecie zapadła jeszcze przed przejęciem władzy przez Hitlera, ale ten znakomicie wykorzystał to wydarzenie na potrzeby propagandy. III Rzesza została przedstawiona jako kraj zjednoczony i z optymizmem patrzący w przyszłość. Igrzyska w Berlinie były też przełomowe, gdyż po raz pierwszy poprzedzono je rozpoczynającą się w greckiej Olimpii sztafetą z pochodnią, a zmagania sportowców po raz pierwszy transmitowane były w telewizji. Atmosfera wielkiego widowiska i nieskrywana komercjalizacja wytyczyły trendy istniejące do dziś.

Führer powiedział pewnego razu Albertowi Speerowi, że w przyszłości wszystkie igrzyska odbywać się będą w Niemczech i stanowić będą pokaz naturalnej wyższości rasy aryjskiej2. A jednak w 1936 roku blask jupiterów przyciągał w największym stopniu niezrównany atleta, który zdobył na Stadionie Olimpijskim cztery złote medale, mimo iż był uważany przez Hitlera za niższego rasowo. Był to Afroamerykanin Jesse Owens.

Eva Braun odegrała ważną rolę w historii III Rzeszy. Poznała Hitlera w 1929 roku, gdy pracowała w studiu fotograficznym Heinricha Hoffmanna w Monachium. Po trzech latach weszła w związek z przywódcą nazistów, co zadecydowało o całym jej życiu. Przez ponad 10 lat była towarzyszką i kochanką niemieckiego dyktatora i ostatecznie podzieliła jego los. 30 kwietnia 1945 roku popełniła wraz z nim samobójstwo w schronie pod Kancelarią Rzeszy.

Protekcjonalny i patriarchalny stosunek Hitlera do kobiet zapewne nie cieszył Evy, choć nie był niczym niezwykłym w latach 30. XX wieku. Wódz nazistów powiedział kiedyś jednemu ze swoich popleczników, że „kobieta musi być uroczą, milutką, naiwną istotką – czułą, słodką i głupią”. Innym razem chełpił się, że chociaż lubi towarzystwo pięknych kobiet, to nie widzi potrzeby, by były one również inteligentne. „Mam dostatecznie dużo myśli za nas dwoje” – twierdził9.

Wielka Niemiecka Wystawa Sztuki – Grosse Deutsche Kunstausstellung – była coroczną prezentacją dorobku nazistowskich artystów organizowaną od 1937 do 1944 roku. Odbywała się w Domu Sztuki Niemieckiej (Haus der Deutschen Kunst) w Monachium, surowym neoklasycystycznym gmachu wybudowanym na jej potrzeby przez ulubionego architekta Hitlera Paula Ludwiga Troosta. Było to najważniejsze wydarzenie kulturalne w III Rzeszy, stanowiące wyraz dążeń totalitarnego reżimu do dominacji nad życiem intelektualnym i artystycznym epoki.

Ci, którym nie udało się uzyskać oficjalnej akceptacji, otrzymali swoje własne miejsce. Dzień po cytowanym przemówieniu wodza III Rzeszy otwarto Wystawę Sztuki Zdegenerowanej. Odbywała się ona naprzeciwko Domu Sztuki Niemieckiej, w Instytucie Archeologii w Hofgarten. Prezentowano na niej ok. 600 dzieł wielu znanych artystów, wśród nich: Marca Chagalla, Paula Klee czy Emila Noldego. Wszystkie prace opatrzone były lekceważącymi i szyderczymi podpisami, by zwiedzający nie mieli wątpliwości, jakie zdanie powinni sobie wyrobić na temat takiej twórczości. Wydarzenie to było wyrazem dążeń totalitarnego reżimu do dominacji nad życiem intelektualnym i artystycznym epoki.

W 1934 roku odbył się Zjazd Jedności i Siły, w czasie którego Albert Speer zaprezentował na Zeppelinfeld „katedrę światła” utworzoną przez 152 reflektory skierowane w niebo. To wówczas również Leni Riefenstahl nakręciła swój słynny film dokumentalny Triumf woli będący perfekcyjnym dziełem nazistowskiej propagandy.

Wbrew późniejszym mitom terror gestapo, przynajmniej w samych Niemczech, był bardzo konkretnie wymierzony w tych, których uważano za wrogich wobec reżimu. Dla większości zwykłych obywateli zagrożenie pozostawało co najwyżej teoretyczne. I rzeczywiście: powojenne badanie relacji mówionych pozwoliło stwierdzić, że 80% pytanych nie odczuwało żadnego strachu przed aresztowaniem3. To tyle jeśli chodzi o powszechny terror.

Koncepcja małego, niedrogiego auta zrodziła się w latach 20., ale dopiero Hitler zauważył jej potencjał polityczny oraz propagandowy i w 1933 roku ogłosił na Berlińskiej Wystawie Samochodów, że zamierza zmotoryzować Niemcy. W tym celu zlecił Ferdinandowi Porschemu zaprojektowanie pojazdu, w którym rodzina z trójką dzieci mogłaby podróżować z prędkością 100 km/h przy spalaniu na poziomie ok. 7 l/100 km. Wszystko to miało kosztować mniej niż 990 reichsmarek, czyli ułamek ceny dowolnego innego modelu. Po raz pierwszy własne auto znalazło się w zasięgu możliwości zwykłych kobiet i mężczyzn.

Matkom czwórki dzieci przysługiwał krzyż brązowy, matkom szóstki – srebrny, a matkom ósemki – złoty. Istniały też jednak inne wymogi, odzwierciedlające nazistowskie uprzedzenia rasowe i społeczne. Żydówki i Romki nie mogły otrzymać orderu, a kandydatki do odznaczenia i ich mężowie musieli być wolni od chorób genetycznych i posiadać aryjskie pochodzenie.

Slogan „Ein Volk, Ein Reich, Ein Führer” został ukuty przez austriackiego nazistę Herberta Klausnera i stał się nieprzerwanie powtarzanym refrenem narodowosocjalistycznej propagandy, która przekonywała, że naród niemiecki jednoczy się pod przewodnictwem jednego człowieka: Adolfa Hitlera.

1939 roku flota KdF liczyła sobie już 11 statków. Opłatę za rejs, do którego państwo i tak znacząco dopłacało, można było uiścić w ratach. Pięciodniowa wycieczka po norweskich fiordach kosztowała 59 reichsmarek, tydzień na Morzu Śródziemnym wyceniono na 69 reichsmarek, 12 dni pływania dookoła Włoch na 150 reichsmarek, a dwutygodniową podróż do Lizbony i na Maderę na 155 reichsmarek. Jako że średnia tygodniówka wynosiła ok. 30 reichsmarek, można łatwo zrozumieć ogromną popularność takiego sposobu spędzania urlopu.

Pod koniec wojny takie atrakcje były jedynie odległym wspomnieniem, a duma floty KdF stała bezużytecznie w porcie w okupowanej Gdyni. Gdy postanowiono wykorzystać ten statek do ewakuacji Niemców uciekających na zachód przed Armią Czerwoną, został on zatopiony przez torpedy wystrzelone z radzieckiego okrętu podwodnego w nocy 30 stycznia 1945 roku. Koszmarnie przepełniony liniowiec poszedł na dno w niespełna godzinę, a wraz z nim w lodowatej wodzie utonęło ok. 10 tys. osób. Była to największa katastrofa morska w historii.

Choć dziś jest raczej zapomniany, Marsz Badenweiler wywoływał w III Rzeszy duże podekscytowanie publiczności, gdyż zapowiadał pojawienie się Hitlera.

Dla całego pokolenia Niemców dzieło Georga Fürsta stało się nierozerwalnie związane z ich Führerem. Był to stały element muzyczny nazistowskiego ceremoniału i część kultu jednostki, którym otaczano Hitlera.

Reglamentację towarów konsumpcyjnych wprowadzono w nazistowskich Niemczech już kilka dni przed wybuchem wojny, 27 sierpnia 1939 roku. Od tego czasu dostęp do większości produktów spożywczych, ubrań, obuwia i węgla był ściśle kontrolowany.

Ograniczeniom podlegał również dostęp do mydła, obuwia i ubrań, które reglamentowano według systemu punktowego. Wszyscy obywatele Rzeszy otrzymywali stałą liczbę punktów do wykorzystania w czasie ok. 18 miesięcy: dorośli po 100, nastolatki po 60, a małe dzieci po 70. Każdy przedmiot miał przypisaną określoną wartość, przykładowo garnitur wyceniono na 80 punktów, spódnicę na 18, dziecięcy sweterek na 14, a parę majtek na 10. Najbardziej restrykcyjne zasady dotyczyły butów. Każdemu konsumentowi przysługiwały dwie pary, a pozwolenie na zakup kolejnej wydawano dopiero po złożeniu deklaracji, że jedna ze starych uległa zużyciu.

Ograniczony dostęp do żywności zmusił całe pokolenie Niemców do poszukiwania zamienników rozmaitych produktów. Powszechne stały się tak zwane ersatze, czyli substytuty miodu, jajek w proszku czy cukru, a przede wszystkim „kawa” z żołędzi lub cykorii. Zmianie uległa także definicja chleba, gdyż do mąki coraz częściej dodawano mączki kostnej, a nawet trocin, przez co nabierał on nieapetycznego zielonego koloru.

Ludzie portretowani przez Willricha ukazani są z reguły od ramion w górę, często z profilu, z wyraźnym staraniem o korzystne oddanie rysów twarzy i struktury czaszki. Jego prace nosiły tytuły takie jak: Rybak z Pomorza, Chłop z Hanoweru czy też Córka farmera z Oldenburga. Były to szkice wykonane ołówkiem i węglem, a czasami kolorowane w całości lub częściowo za pomocą akwareli. Charakteryzowała je typowa dla nazistowskiej sztuki heroizacja postaci poprzez uwydatnienie kości policzkowych i napiętych mięśni1.

W epoce przedtelewizyjnej kreowanie celebrytów było niezbędną metodą docierania z przekazem propagandowym do osób spoza kręgu tradycyjnych czytelników gazet i słuchaczy radia, w tym zwłaszcza do młodzieży. W realizacji tego celu naziści od dawna posługiwali się pocztówkami – jedne upamiętniały męczenników narodowego socjalizmu lub norymberskie zjazdy partii, inne przedstawiały pełną determinacji twarz Hitlera. Jednak dopiero wraz z nadejściem wojny, a zwłaszcza po zwycięstwach 1940 roku, medium to znalazło się u szczytu popularności i znaczenia.

Najbardziej znanym okrętem typu VII był chyba jednak U-96, który zatopił w ciągu dwóch lat 27 statków, po czym został jednostką szkolno-treningową. Jego sława narodziła się już po wojnie za sprawą młodego korespondenta wojennego Lothara-Günthera Buchheima, który towarzyszył załodze w czasie jednego z patroli. Dziennikarz wykorzystał później to doświadczenie, pisząc powieść Okręt (Das Boot), na podstawie której nakręcono głośny film oraz serial telewizyjny. To one sprawiły, że ciasne, klaustrofobiczne wnętrze okrętu typu VII stało się na jedno pokolenie głównym skojarzeniem z u-bootami.

Luger, czyli Parabellum 1908, to samopowtarzalny pistolet używany przez żołnierzy niemieckich w czasie II wojny światowej. Charakterystyczny kształt, z cienką lufą i chwytem odchylonym pod dużym kątem, zapewnił mu dużą rozpoznawalność.

Wszystkie te środki bezpieczeństwa miały istotne skutki społeczne i techniczne. Liczba śmiertelnych wypadków wystrzeliła w górę, rozkwitła drobna przestępczość, a kolizje drogowe stały się znacznie częstsze. Gwałtownie wzrosła sprzedaż fosforyzującej farby. Krawężniki pomalowano na biało i zaczęto używać niebieskich żarówek, gdyż emitowały światło o krótszej fali, które rozchodziło się na mniejsze odległości. Z drugiej strony działania te stały się bodźcem do rozwoju radarów. W 1942 roku, krótko po rozpowszechnieniu wspomnianego plakatu, RAF zaczął montować na swoich bombowcach prymitywne radiolokatory H2S, które umożliwiały identyfikację celu niewidocznego dla oczu pilotów.

W przypadku śmierci żołnierza dolna połówka Erkennungsmarken była odłamywana przez towarzysza broni i oddawana dowódcy oddziału, by rozpocząć proces powiadomienia rodziny, podczas gdy górna część blaszki zostawała przy ciele. Dane poległego trafiały do Biura Informacyjnego Wehrmachtu (Wehrmachtauskunftstelle, WASt), ono zaś wysyłało formalny list do zarejestrowanego najbliższego członka rodziny. W niektórych przypadkach osobiste kondolencje wysyłał również oficer zwierzchni zabitego.

Kino zostało uznane za idealne medium do realizacji tego celu. Minister propagandy uważał je za kluczowe narzędzie kształtowania opinii publicznej i osobiście przyczynił się do rozwoju niemieckiego przemysłu filmowego, znacjonalizowanego w 1937 roku. Goebbels wymagał stałego podnoszenia standardów jakości, a jednocześnie ciągłego wzrostu liczby produkcji o charakterze politycznym. Miał nadzieję, że obrazy nakręcone w III Rzeszy dorównają pewnego dnia wytworom Hollywood2.

Pervitin – jeden z niespodziewanych motorów blitzkriegu. Wiosną i latem 1940 roku wojsko otrzymało ponad 35 milionów tabletek pervitinu nazywanych kolokwialnie „sztukasami”. Żołnierzom zalecono przyjmowanie od jednej do dwóch trzymiligramowych pigułek, by podtrzymać aktywność mimo braku snu.

Latem 1940 roku młodszy brat Elise zginął w czasie inwazji na Francję. Jego śmierć bardzo dotknęła bezdzietną parę, wytrącając ich z poczucia zadowolenia. Jesienią zaczęli aktywnie przeciwstawiać się rządom nazistów. Nie dysponując pieniędzmi i politycznymi znajomościami, Hampelowie nie byli w stanie wywołać swoim działaniem dalekosiężnych skutków, ale znaleźli mimo wszystko sposób na antyreżimową działalność. Zapisywali kartki pocztowe antyhitlerowskimi hasłami, a następnie rozprowadzali je w okolicy swojego domu w Wedding na przedmieściach Berlina, podrzucając je w miejscach takich jak klatki schodowe. Posługiwali się bardzo prostym językiem, niekiedy robili błędy ortograficzne i wyrażali swoje myśli dość chaotycznie. Często namawiali do obywatelskiego nieposłuszeństwa, wzywali rodaków do „przebudzenia” lub przedstawiali Pomoc Zimową jako oszustwo.

Hampelowie prowadzili swoją antypropagandową kampanię przez dwa lata i napisali w tym czasie ponad 200 kartek pocztowych. Ostatnią z nich zostawili 20 października 1942 roku w Nöllendorfplatz, gdzie zostali dostrzeżeni przez przechodnia, który wezwał policję. W czasie przesłuchań przeprowadzonych przez berlińskie gestapo oboje stwierdzili, że cieszyli się, podejmując protest przeciwko nazistowskiej władzy. Konsekwencje tego były już mniej radosne. 22 stycznia 1943 roku Trybunał Ludowy skazał Hampelów na karę śmierci za podkopywanie wojskowego morale i przygotowywanie zdrady stanu. Ścięto ich na gilotynie 8 kwietnia 1943 roku1. Małżonkowie zostaliby zupełnie zapomniani, gdyby nie to, że usłyszał o nich pisarz Hans Fallada i na życzenie komunistycznych władz Berlina wplótł ich historię do swojej powieści.

Krzyż Żelazny – Eisernes Kreuz – już od dawna cieszył się sławą jako niemiecki order za odwagę i sukcesy na polu bitwy. Jego początki sięgają Królestwa Prus i „wojny wyzwoleńczej” przeciwko Napoleonowi, a kształt nawiązuje do czarnego krzyża teutońskiego noszonego w średniowieczu przez rycerzy zakonu krzyżackiego.

Biała Róża składała się z niewielkiego grona studentów i jednego profesora, którzy kierowali się pobudkami religijnymi i filozoficznymi. Latem 1942 roku zaczęli pisać i rozprowadzać opozycyjną „bibułę”. W sumie wydrukowali sześć ulotek, w których potępiali nazistów za Holocaust, ogłaszali, że wojna została przegrana, i wzywali do oporu przeciw „haniebnemu tyranowi” – Hitlerowi.

Gdyby nie wydarzenia z 20 stycznia 1942 roku, elegancka willa stojąca na brzegu jeziora przy ulicy Grosser Wannsee 56 pozostałaby nikomu nieznanym domem i mieszkałby w niej jakiś bogaty biznesmen czy bankier. Historia chciała jednak inaczej i dziś jest to jeden z najbardziej osławionych budynków na świecie.

Liczba ofiar dochodząca do 10% całej ludności oznacza, że niewiele było niemieckich rodzin, które nie zostały dotknięte przez wojnę. „Zarządzanie” narastającym w społeczeństwie poczuciem smutku i żałoby było ogromnym wyzwaniem dla nazistowskiego reżimu. By podtrzymać Niemców na duchu, propagowano narrację o męstwie i ofiarności żołnierzy, by każdy poległy w walce mógł być czczony jako bohater, który oddał życie w obronie Niemiec Hitlera. Wiele nekrologów zawierało hasła nawiązujące do idei heroicznej śmierci – Heldentod. To ostatnie nie może dziwić, ale działania Goebbelsa sprawiły, że całe zjawisko przyjęło postać wręcz absurdalną, skoro żołnierz miał osiągać spełnienie dopiero, gdy zginął na polu bitwy3. Narodowy socjalizm zaczął przypominać kult śmierci.

Zdecydowana większość Niemców nie postrzegała oczywiście śmierci najbliższych jako okazji do krytyki rządzącego reżimu. Totenzetteln były drogocennym przypomnieniem o utraconych osobach, nie zaś środkiem agitacji politycznej. Biorąc pod uwagę, że prawie wszyscy polegli żołnierze pozostawali na zawsze w miejscu śmierci na polu bitwy, skromna kartka z nekrologiem była z reguły jedyną pamiątką po zmarłym, jaka pozostawała rodzinie.

Mimo całej swojej prostoty panzerfausty były niezwykle skuteczne i przebijały pancerze wszystkich pojazdów pancernych tego okresu, wtłaczając do ich środka śmiercionośny rozprysk stopionego metalu. Jeden strzał z tego granatnika wystarczał zazwyczaj, by unieszkodliwić trzydziestotonowy czołg. Co może najważniejsze, do obsługi tej broni niepotrzebne było niemal żadne szkolenie, więc mogli się nią posługiwać nowi rekruci, chłopcy z Hitlerjugend, a nawet gospodynie domowe.

Począwszy od 1942 roku, piwnice i schrony były często przepełnione, a ponieważ przebywano w nich coraz dłużej, rosło ryzyko wyczerpania się tlenu. W takich okolicznościach świece pełniły rolę podobną do kanarków w kopalniach. Jedną z nich umieszczano na podłodze, drugą na stole, a trzecią na wysokości głowy. Gdy gasła dolna z nich (zużyte powietrze jest cięższe od świeżego), brano dzieci na kolana, a gdy to samo działo się ze środkową, oznaczało to, że należy czekać na koniec nalotu na stojąco. Gdy ostatni płomyk zaczynał migotać, było jasne, że niezależnie od zagrożenia panującego na powierzchni należy opuścić schron. Skromne świece Hindenburga zapewniały zatem system wczesnego ostrzegania przed jednym z niewidzialnych zabójców czasów wojny: uduszeniem.

Niemiecka kampania mająca zapobiegać lekkomyślnej paplaninie zaczęła się już we wrześniu 1939 roku. Przypomniano wówczas bardzo skuteczny slogan z czasów I wojny światowej: „Feind hört mit” – „Wróg słucha”. Powielano go na plakatach i emaliowanych tabliczkach umieszczanych przy publicznych telefonach, a nawet wykorzystano go w tytule filmu propagandowego Achtung! Feind hört mit! z 1940 roku.

Krótkiego „Pst!” oraz mrocznej sylwetki w kapeluszu można było używać jako skróconej formy szerszego przekazu. Niewielkie ogłoszenie w gazecie złożone z owego „Pst!” i schematycznie zarysowanego cienia było skutecznym przypomnieniem o potrzebie dyskrecji, które nie wymagało długiego tekstu ani drogich ilustracji. Schattenmann był nawet drukowany na pudełkach zapałek i malowany na murach przez wiernych członków Hitlerjugend i NSDAP. Na ironię zakrawa fakt, że to naziści i stworzone przez nich instytucje

Najciekawszym sposobem przeciwdziałania było wykorzystanie podwójnych agentów, by przekazywali hitlerowcom fałszywe informacje o miejscu lądowania skrzydlatych bomb. Brytyjski wywiad zauważył, że większość z nich spadała na południowy-wschód od Londynu, w pobliżu Dulwich, i poinstruował swoich ludzi, by donosili Niemcom, że V-1 trafiały w rejony na północny zachód od miasta. Korekty dokonywane na podstawie takich danych miały sprawić, że zaczęto by ostrzeliwać wiejskie tereny Kentu bez wyrządzania większych szkód. Pomysłodawca tego podstępu twierdził zadowolony, że był on „prawdziwym triumfem”, który „ocalił życie tysiącom”2.

Mimo całego geniuszu stojącego za jego powstaniem, ciąży na nim hańba związana z losem tysięcy na wpół zagłodzonych i żyjących w strasznych warunkach więźniów obozów koncentracyjnych, którzy pracowali przy konstruowaniu tej broni. W procesie tym zginęło znacznie więcej osób niż w wyniku użycia latających bomb. Jest to symbol zdolności niemieckich inżynierów, a jednocześnie ich braku moralności.

Jedyną formalną oznaką przynależności do Volkssturmu była zatem opaska taka jak widoczna powyżej, którą noszono na lewym ramieniu. To ona identyfikowała właściciela jako żołnierza – często ze skutkiem śmiertelnym.

V-2 były niewątpliwie spektakularnym osiągnięciem technicznym, które wytyczyło drogę do jednego z największych dokonań okresu zimnej wojny. To Wernher von Braun był w NASA mózgiem programu Apollo, który doprowadził w 1969 roku do lądowania człowieka na Księżycu. Mimo to nie można zapomnieć, że niemieckie pociski były ogromnym marnotrawstwem. Poza tym że w trakcie realizacji programu zginęły tysiące ludzi, każdy egzemplarz V-2 kosztował 100 tys. reichsmarek, a całkowity koszt prac badawczych oraz produkcji wyniósł ok. 2 miliardów dolarów. Była to równowartość 20 tys. tygrysów lub 800 u-bootów typu VII. Co więcej, każdy start tej rakiety wymagał etanolu wydestylowanego z 30 ton ziemniaków, a jednocześnie dostarczała ona do celu ładunek wybuchowy o wadze mniejszej niż tona. Wreszcie trzeba powiedzieć, że była to prawdopodobnie jedyna broń w historii, która więcej ofiar zebrała na etapie produkcji niż po użyciu.

W dusznej, oderwanej od rzeczywistości atmosferze panującej w schronie pod kancelarią Rzeszy nie tylko wydawano rozkazy nieistniejącym armiom, ale też reżyserowano ostatnie konwulsje nazizmu.

Jakkolwiek było, rozgryzienie przez Göringa ampułki z cyjankiem było ostatnim przejawem znacznie szerszego zjawiska samobójstw w III Rzeszy. W 1945 stały się one w czymś powszechnym, gdy całe pokolenie musiało zmierzyć się z gorzką rzeczywistością upadku nazistowskich Niemiec i stanęło w obliczu kary lub nawet bezlitosnego odwetu ze strony swoich wrogów. Tego roku w samym tylko Berlinie zabiło się ponad 7 tysięcy osób, podczas gdy w mieście Demmin na Pomorzu ok. 1000 mieszkańców odebrało sobie życie na wieść o zbliżaniu się Armii Czerwonej7. Łączna liczba samobójstw dokonanych w tym okresie przez zwykłych Niemców pozostanie na zawsze nieznana, ale z pewnością sięga dobrych kilkudziesięciu tysięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *