Astor Piazzolla „Pulsacion”. Jak zwykle u niego – niby tango (z towarzyszeniem zespołu jazzowego) ale tak przetworzone, że uszłoby i na Warszawskiej Jesieni. Miejscami brzmi to wręcz zgrzytliwie. Ale słuchać zwykłej „Cumprasity” granej przez orkiestrę dancingową…?: