Na krakowskim Rynku kiermasz wielkanocny. Sama swojskość. Z tym, że kromka chleba ze smalcem kosztuje 8 złotych.:
Na szczęście jest czym popić.:
Choć pod pewnymi warunkami.:
Dorota twierdzi, że ta rzeźba współczesna przedstawia trzy sowy. Ja – że niekoniecznie. W każdym razie rzeźbę ustawiono przed oknami Arcybiskupiego Seminarium Duchownego. Niech się klerycy napatrzą, jakie sowy tracą.:
W Muzeum Narodowym wystawa „Moda w PRL-u”. Dorocie spodobały się buty wykonane na XX-lecie tego dziwnego państewka.:
Mnie wpadły w oko buty w kształcie samolotu. Wtedy były bez sensu. Ale teraz, pokazać się w takich na miesięcznicy…:
No i bezdyskusyjnie najbardziej znana spódnica PRL-u. Bananówa, w której Maryla zaśpiewała „Małgośkę”.:
Centrum sztuki współczesnej MOCAK. I mój powracający koszmar. Bo od lat żyję z ustawiania liter w rządku.:
A co do wyjazdu, to Dorota twierdzi, że jak mamy przeładowany program, to nasza jazda wygląda jak u Chełmońskiego.:
Bo na drogach zmieniają się pojazdy, ale obyczaje dokładnie takie jak u przodków.:
W Muzeum Narodowym remont męskiej ubikacji. Stąd zaproszenie do panów, by załatwiali się w damskiej. Teraz wspólnej, o czym mówi stosowna informacja na drzwiach. I zaraz gorący spór z Dorotą: wspólna ubikacja to jest „utrudnienie” czy raczej ułatwienie?:
Sugeruje Pan zatem, że to nie sówki ale foczki?
Szanowny Panie,
na Plantach, pod Wawelem odbyła się na ten temat debata. Dorota odniosła się w słowach: „Ty stary zboku, wszędzie widzisz tylko gołe dupy”. Oczywiście, nie były to jedyne słowa z jej strony, które padły w debacie. Innych nie cytuję, ponieważ na tę stronę wchodzą jednak głównie dzieci…
Ja chciałabym przypomnieć, że dziś jest Międzynarodowy Dzień Poezji i należałoby coś z tym fantem zrobić.
Szanowna Pani, robimy, co możemy.
Czyli dajemy wiersz „Poezja” Władysława Broniewskiego. Do którego muzeum nie mogliśmy się – kurwa! – dostać już trzy razy, bo wbrew temu co w internecie, ciągle remont albo nieczynne. Więc wiersz Władysława, który nigdy nie trzeźwiał – naszego ulubionego poety, jak również ulubionego alkoholika, leczonego w pobliskim Kościanie (50 km stąd). Leczonego oczywiście nieskutecznie. Wiersz śpiewał – jak pewnie wszyscy pamiętają – Stan Borys, czyli Stanisław Guzek. A on nie jest alkoholikiem, lecz jest – jak niedawno obwieścił w wywiadzie – seksoholikiem (zapewne byłym).
Niewiele więcej możemy zrobić dla poezji tego dnia.
„Ty przychodzisz jak noc majowa,
biała noc, uśpiona w jaśminie,
i jaśminem pachną twoje słowa,
i księżycem sen srebrny płynie…”
Dziękuję za Władysława. Wypijmy jego zdrowie.
Wierzę, że Państwa upór zostanie kiedyś nagrodzony, a szlachetny gniew, który Panem targa, znajdzie w odremontowanych już i udostępnionych salach muzealnych ukojenie.