Wzruszenie dopadło mnie, gdy wróciliśmy z rodzinych celebracji na Pomorzu Zachodnim. Nie spodziewałem się bowiem, iż miasteczko Pruchnik, w którym byłem setki razy, ponieważ jest oddalone od mojego macierzystego Jarosławia (Podkarpacie) zaledwie o 20 km, będzie na ustach całej Polski, a w jakimś sensie i świata. Poprzednio o Pruchniku mówiło się szerzej ze 20 lat temu, gdy zastrzelono generała policji Marka Papałę, kolegę z równoległej klasy licealnej. Marek dojeżdżał do jarosławskiego Liceum z Pruchnika (ma tam na cmentarzu piękny grobowiec). I teraz taka niespodzianka na same święta. A przecież w Pruchniku byliśmy z Dorotą ledwie miesiąc temu i nic nie zapowiadało tak doniosłych wydarzeń. A może to my nie patrzyliśmy wystarczająco uważnie..?
Z tym gonieniem Judasza (Żyda) to
stara tradycja, jeszcze z początków lotnictwa. I niech się pan minister Brudziński odwali.
W niewoli tradycji…
Może lepiej wyciągnąć wniosek z myśli Gombrowicza i po prostu uwolnić się od tradycji?
No cóż, jako nieodrodny syn Ziemi Podkarpackiej, Tej Ziemi… opowiadam się raczej mimo wszystko za nową, świecką tradycją.
A poza tym – to dobre imię dla dziewczynki…
W jakimś opowiadaniu SF Romana Bratnego (a co, ile można o wojnie), pewien gość nadał swojej córce imię Milicja. Czytał jakieś stare zapiski z XX wieku i tam tak miło ktoś pisał o zjawisku nazywającym się Milicja.
Żadne cudo. Patrz: Milicja Niepokalanej (miles = żołnierz) powołana w Rzymie w roku 1917 celem obrony przed masonerią. Historia nie podaje, czy ta Milicja wyposażona była w pały (zestawienie z kijami z Pruchnika zupełnie nieuprawnione!) i czy miała swoje zbrojne ramię – ZOMN.
Jeśli to ma być świecka tradycja to zamiast Judasza może raczej Mosze Dajan w stroju pirata.