Zmarł Edmund Niziurski. Jego „Księgę urwisów” (1954) przeczytałem z dziesięć razy tam i z powrotem. Jeszcze wtedy nie rozumiałem, że to dziełko socrealistyczne i pisane na zamówienie. Nie wiedziałem nawet, co to takiego „socrealizm”.
W Radiu Maryja dociekliwe rozważania na temat ciężaru poszczególnych grzechów. Ksiądz katecheta wyraża przekonanie, że zabójstwo jest grzechem cięższym niż kradzież. Słuchaczka telefonuje z wątpliwościami. Kapłan tłumaczy na przykładzie: „ – Mniejszym grzechem byłoby, gdym ja pani ukradł sto złotych niż gdybym panią zabił”. „- Ale jak ja bym miała tylko to sto złotych na życie i po kradzieży bym się powiesiła”?
Media informują, że panowie pijacy denaturat w parku wygrali przed sądem ze strażą miejska, która chciała ich za to ukarać mandatem. Sąd uznał, że denaturat nie podpada pod pojęcie „alkohol”. To wielkie poluzowanie obyczajów. Za Jaruzelskiego nie dość, że sprzedawali dopiero od 13.00, to jeszcze embargo to obejmowało politurę i autovidol. Tak nawiasem: nikt w sklepie nie prosił o „denaturat”. Mówiło się: „- Proszę o płyn do opalania kaczek”.