Odeszli chłopcy z naszego puebla

Początkowo było jak zwykle. Ranek. W TVN Biznes i Świat o bieżących premierach filmowych. Zwracam uwagę na zupełnie podstawowe akcesorium – zielone wiaderko denkiem do góry, na którym opieram nogi. To konieczne, bo siedzi się na stołku, na jakim sytuują się przy barze nocne panienki. To siedzisko jest strasznie śliskie. W dodatku trzeba siedzieć tak wysoko, że nogami majta się w powietrzu, bo Najważniejsze, żeby nasza sylwetka w oknie ładnie plasowała się na tle fasady poznańskiej fary. Jak człowiek zaczyna ględzić (co jest regułą) to widz musi sobie przynajmniej popatrzeć na zabytek. W tej sytuacji wiadereczko jest zbawcze, bo gwarantuje, iż w trakcie wygłaszania fundamentalnych kwestii nie rymsniemy na podłogę.:

n1

Ale telewizja mętnego nurtu to stanowczo zbyt mało. Pojechaliśmy więc na imprezę, którą firmowała (i filmowała) Telewizja Trwam. „Dziękczynienie w rodzinie” w Toruniu obok świątyni wznoszonej właśnie  przez ojca Rydzyka. Już widok kolejek przed toj-tojami upewnił nas, że frekwencja dopisała w najwyższym stopniu.:

n2

A widok tej najsłynniejszej w Polsce „wyciskarki do cytryn” zaparł dech.:

n3

No, ale budować z takim poparciem wcale nie jest trudno.:

n4

Więc mamy drugi Licheń. Odrobinę skromniejszy, ale też będzie się podobał.:

n5

Tak chciałem tego skosztować: kawałek kiełbasy, ogórek, pajdka chleba, ciapka musztardy. Na papierowej tacce. Posiłek pielgrzyma. Ale – wierzcie mi! – nie mogłem się dopchać do lady.:

n6

Pojechaliśmy więc na durną pizzę na starówkę. Tu kolejny zaskok. Pod kościołem Radia M. ojciec Rydzyk powtarzał, że Matka Boska nas kocha. Zrozumiałe. Tymczasem wchodzimy na toruński Rynek, a tam na estradzie zespół stylizowany na Beatlesów wykrzykuje: „She loves you!”:

n7
A panienki na parkiecie piszczą: „Ye, ye, ye!” Może tam to po prostu wisi w powietrzu.:

n8

Żeby jakoś jedno do drugiego dopasować poszliśmy na Bulwar Filadelfijski, w miejsce, gdzie zaczyna się akcja „Rejsu”. I tam znalazłem cytat, który oddaje idealnie mój stosunek do imprezy ojca Rydzyka.:

n9

Wróciliśmy przed kościół, bo zapowiadali występ naszego ulubionego zespołu. A tu tymczasem z estrady śpiewa jakiś biskup (czerwona sutanna). Biskup śpiewał covery. Do bardzo znanych melodii miał dopisane dewocyjne rymowanki. I tak wykonał „My Way” Sinatry, a potem piosenki Joe Dassina, wreszcie zatańczył tango i w tym rytmie zaśpiewał. Przy czym fałszował strasznie. Kiedy fałszujący biskup wykonał tango, zrozumiałem, jak ciasną wyobraźnią dysponował Tadeusz Kantor. On w swojej rupieciarni pokazywał tańczących kardynałów. Ale biskup w trakcie tanga? W Toruniu?! Kiedy biskup zaczął fałszować „Hallelujah” Cohena, zrobiło mi się słabo, bo lubię tę piosenkę. Na szczęście biskup przewalił czas antenowy tylko o godzinę.:

n10

No i wreszcie oni! Tercet Egzotyczny z Izabelą Skrybant.: Niestety, zabrakło mi cierpliwości, by przeczekać ich najnowsze hity. Te stare miały być na końcu. Dorotę musiałem ciągnąć siłą do auta. „Odeszli chłopcy z naszego puebla…”

n11

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *