O poranku nie było dyskusji: pielgrzymka do Kalwarii Zebrzydowskiej.:
A potem było jeszcze gruntowniej: Wadowice. W menu to, co się narzuca.:
Kęty, czyli polskie Kentucky. Szukaliśmy naszego ulubionego klasztoru o.o. Reformatów, ale tym razem nie znaleźliśmy. To znak!:
Bielsko-Biała, Muzeum. Ten obraz Pawła Warchoła (mój równolatek) nosi tytuł „Fioletowy odpał I” (2001). W tamtym czasie – tak los zrządził – że też miałem niezłe odpały, ale do fioletu nigdy nie doszedłem. Zawsze wolałem białe niż kolorowe. Martwię się, że umrę i nigdy nie zobaczę „Fioletowego odpału II”…:
Obiad na rynku w B.B.:
Istebna po dożynkach.:
Koniaków. Przełęcz.:
Żywiec, ostatnia kawa.: