Jerzy Michał Czarnecki „Fart”

Jerzy Michał Czarnecki „Fart”:

Krakówek – sfery radcowskie i doliniarskie.
Cytaciki:
Spojrzała zimno na intruza. Był to nieciekawy typ, taki, który zawiera znajomości w lokalach, nachalny, bezczelny… — A może pójdziemy się gdzieś zabawić? Wieczór tak pięknie się zapowiada — indagował dalej. — Pani musi być wspaniałą kobietą. Klarze to zaimponowało. Czuła się piękna i młoda, jak za dawnych młodzieńczych lat. — Pani jest nieprawdopodobnie zgrabna. — Nawet interesujący — pomyślała Klara. Mężczyzna przechylił się w stronę Klary i ujął ją za rękę: — Niech się mnie pani nie boi. Ja nie gryzę. A może nam być wesoło. Przecież już nie jesteśmy młodzi… Klara spojrzała ostro na mężczyznę: — Proszę odejść, bo zawołam portiera. — No, co pani taka nieużyta? — Proszę natychmiast odejść — rzuciła Klara ostrym, głośnym tonem. — Dobra. Niech będzie — powiedział mężczyzna wstając z ociąganiem. — Taka stara i taka głupia. — dodał.

Kto chce się wybić, a ma ku temu zdolności, w stolicy szuka poparcia, tam prezentuje swoje prace, tam wreszcie znajduje prawdziwych przyjaciół. Chociaż… czy tam jest dużo lepiej? Klany, grupy i koterie spotykają się codziennie, codziennie w określonych kawiarniach, klubach. Ich członkowie zasiadają przy wspólnym stole, piją razem kawę, herbatę i plotkują, plotkują, plotkują. Wieczorem idą na wódkę, aby następnego dnia spotkać się znowu i opowiedzieć kto ile wódy wypił, podomyślać się kto z kim noc spędził, kto komu i za co dał w mordę, ewentualnie kto kogo oszukał w małych, maleńkich i nie zawsze czystych interesach.

— Powiedziałam tyle, że nic nie wiem, bo tak po prawdzie to nic o nim nie wiem. Żyje jak samotnik, sam do siebie gada, jak się upije to tak rozrabia po domu… tatatata — wiecie panowie, strzela… — Strzela? A z czego? — Z niczego. Tak tylko udaje. Chłop dorosły, a zachowuje się czasami jak mały dzieciak. Rozkazy wydaje, „do boju” — wrzeszczy.

Usiadł. Odkręcił butelkę i nalał do kieliszka. Podniósł szkło, popatrzył pod światło, i jednym haustem wypił koniak. Odstawił kieliszek, wziął za ogon śledzia, włożył do ust, zacisnął zęby i ciągnąc za ogon wyszarpnął z ust kręgosłup ryby. Złożył go ostrożnie na brzegu talerza. Ponownie nalał sobie koniaku, wypił, odstawił kieliszek i ile miał sił w płucach ryknął: „Jak to na wojence ładnie…”

— Butelkę mszalnego hiszpańskiego — zadysponował radca Prochliński. Po chwili kelnerka przyniosła dwa kieliszki, butelkę, otworzyła, nalała. Odeszła. — No, to in nomine patris et fili et spirytus — powiedział Prochliński podnosząc kieliszek. — Deo gratias — odrzekła narzeczona i wypili po łyku.

Nerwy odmówiły posłuszeństwa Ralskiej. Ujęła za szyjkę butelkę z wodą mineralną i nie wstając rąbnęła nią w głowę Jubiego. Butelka rozerwała się jak granat i po głowie Jubiego spływała woda. Zerwał się, wyrzucił obie ręce w górę, wrzasnął falsetem: — Milicja! Milicja! Następnie przyjrzał się bacznie ładnej blondynce, cmoknął i dodał: — Albo i nie.

2 komentarze do “Jerzy Michał Czarnecki „Fart”

  1. Pamiętam tę pozycję. W porównaniu ze średnią wyznaczaną przez milicyjniaki wyróżniała się humorem, nie była taka nabzdyczona jak większość. Zainteresowało mnie, kim był autor, i proszę:

    Zmarł Jerzy Michał Czarnecki
    4 sierpnia 2003 05:59 Dziennik Polski 24

    W Uniwersytecie Jagiellońskim studiował polonistykę i filozofię. Od roku 1969 przez kilka lat pracował w zespole redakcji „Gazety Krakowskiej”, później w „Dzienniku Polskim”. Debiutował w prasie publikacją wierszy na łamach krakowskiego „Życia Literackiego” w roku 1962. Pierwszy tomik jego poezji „Płoty” ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Pierwsza powieść „Fart” pojawiła się na księgarskich półkach w roku 1980.

    W miniony czwartek zmarł w Krakowie Jerzy Michał Czarnecki, poeta, prozaik, publicysta, autor utworów scenicznych i estradowych. Michał urodził się w Krakowie 5 sierpnia 1940 r. Związany z podwawelskim grodem przez całe życie, przenosił do swojej twórczości klimaty miasta, jego historie, portrety charakterystycznych postaci i wydarzeń. Najmłodszym przybliżał krakowskie legendy, młodych próbował ostrzegać przed cywilizacyjnymi pułapkami, dorosłych lubił stawiać przed krzywym zwierciadłem.

    W krakowskim oddziale Związku Literatów Polskich pełnił dwie istotne funkcje; przewodniczącego Koła Młodych w latach 60. ubiegłego wieku oraz prezesa Oddziału ZLP w latach 1994-95. Mocno związany z częścią literackiego środowiska Krakowa, był jedną z charakterystycznych postaci artystycznego pejzażu miasta. Dla wielu jego przyjaciół i znajomych w krajobrazie tym na zawsze pozostanie wyrwa.
    ANDRZEJ WARZECHA

  2. Jerzy Michał?
    „Właściwie, to ja jestem Jerzy Michał, ale że święty Jerzy smoka tylko roztratował, a święty Michał całemu komunikowi niebieskiemu przewodzi i tyle już nad piekielnymi chorągwiami odniósł wiktoryj, przeto jego wolę mieć za patrona…” („Potop”)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *