Jerzy Edigey „Alfabetyczny morderca”

Jerzy Edigey „Alfabetyczny morderca”:

Niestety, nie udało się ustalić, która wtedy mogła być godzina. Szczęśliwi z kuflem w ręku nie patrzą na zegarek, a czas im płynie szybko.

Zabiegowo bynajmniej nie należało do „suchych” miast. Przeciwnie, w wojewódzkich statystykach spożycia alkoholu to miasto znajdowało się prawie na samym szczycie tabeli.

Kto wstąpił na służbę do MO, musi być przygotowany na niebezpieczeństwo, nawet na śmierć.

– Tutaj, w Zabiegowie, wszyscy wszystkich znają. Zbyt małe miasto, aby udało się cokolwiek zachować w tajemnicy. Nasi ludzie, bez względu na to, czy chodzą w mundurach, czy przebrani za krakusów, i tak będą natychmiast rozpoznam na ulicy.

– Przejrzałam wszystkie książki traktujące o kryminalistyce, naturalnie te w języku polskim. – Wszystkie dwie – uśmiechnął się Stefański.

– Pozostaje więc nam jako pewnik, że tym motywem jest zemsta. – Albo miłość – podpowiedział podporucznik Rzeszotko. – Miłość mogłaby być takim motywem, gdyby nie to, że jedną z ofiar jest siedemdziesięciotrzyletnia staruszka. – Z miłością nigdy nic nie wiadomo – podpowiedział porucznik Stefański – a może jakiś amant odpalony przed laty…

Naturalnie, w takiej knajpie, jak „Śląska”, nie używano mniejszych kieliszków niż setki. Kapitan z niedowierzaniem obserwował, jak Barbara bez mrugnięcia okiem wychyliła cały kieliszek aż do ostatniej kropelki. Kelnerka, która początkowo tylko umoczyła usta, poszła za przykładem „solenizantki” i z uznaniem spojrzała na tę dziwną porucznik w spódnicy. Nic bowiem w Polsce tak nie imponuje ludziom, jak umiejętność picia.

Przy ulicy Świerczewskiego znajdowała się też duma i chluba miasta – jeden z trzech, za to największy sklep samoobsługowy. Mieścił się w specjalnie wybudowanym pawilonie, nieco cofniętym od linii ulicy. Wszyscy nazywali go z pewną przesadą „Supersamem” i mówili, że jest lepiej zaopatrzony od tego w Katowicach. W tym ostatnim twierdzeniu była nawet spora doza prawdy. Nieraz na półkach zabiegowskiego sklepu leżało dużo takich towarów, które w Katowicach stanowiły rzadkość, jak na przykład pudełka z czekoladkami,, Wedla” czy „Goplany” lub puszki z sokiem grapefruitowym. Kierowniczka „Supersamu” była jedną z najbardziej znanych i popularnych osób nie tylko w mieście, ale i w całej okolicy.

Wykształcenie wspomaga inteligencję, ale jej nie zastępuje – mruknął Stefański. Zebrani gruchnęli śmiechem.

Trabanty to bardzo dobre wózki. Sto kilometrów ciągną jak nic.

Drugi raz nie wolno się mylić nie tylko saperom, ale także milicjantom.

Wspominał pan o konieczności rzucenia pracy, o stale towarzyszącym przezwisku „bandyta”. To na pewno było nie do zniesienia. Ale czy szukał pan pomocy i opieki? – Gdzie jej miałem szukać? – W radzie zakładowej, w partii czy choćby u nas, w milicji. Na pewno podano by panu życzliwą dłoń, tak jak ją podajemy tysiącom ludzi, którzy wychodząc z więzienia i chcąc dalej żyć uczciwie, znajdują się w takim samym położeniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *