Jędrzej Kwiatkowski „Nikt nie zabija bez powodu”

Jędrzej Kwiatkowski „Nikt nie zabija bez powodu”:

PRL-owski kryminał z terenu toruńskiego. Z okazji, że reaktywuje się klub miłośników powieści milicyjnej MOrd.
Cytaty:

Toruń ma sto czterdzieści tysięcy mieszkańców. To nie jest jakaś-tam pipidówka. Myślisz, że to jak u was: położysz się na rynku, to nogi masz w kartoflisku.

O marynistyce. — Czego?! — O dupie Maryni, sieroto.

Człowiek powinien panować nad swymi instynktami, popędami, a nie jak zobaczy dziewczynę, to już kombinuje, jak by tu ją…

To był duży sklep. Oprócz wina, czekolad, konserw i szlugów były tam różne drobne narzędzia, kilkanaście tranzystorów, części do telewizorów i radia. Każdy wziął po worku. Adam siedział w samochodzie przy kierownicy. Gdyby ktoś nadchodził, miał dać cynk światłami. Ale wszystko poszło bez przeszkód… Wiejski sklep, odsunięty od drogi i na dodatek schowany za dwiema wielkimi lipami. I tylko trzy latarnie na całej ulicy…

Tłumaczyłem, co znaczy: „człowiek, daj pozór, zwierz śmiga za tapetą” — śmiał się Toni. — Uuuu, aleś mnie rozbawił. — Ty, jakżeś taki oblatany, to nawiń mi, dlaczego mówi się „kurwa mać”?

Były więzień stwierdza, że wszystko jest jak przed trzema laty: brudne perony i kilka niewyraźnych sylwetek za zaparowanymi szybami dworcowego baru…

Skoro świt ekipa porucznika Zgieta z komendy miasta w Toruniu była na miejscu znalezienia ciała, na które natknął się jeden z mieszkańców osiedla, idąc do pracy.

Następnego dnia rano plutonowy Romańczuk wsiadł w pociąg na dworcu Miasto. Znalazł w jednym z przedziałów wolne miejsce i od razu pogrążył się w lekturze wczorajszego „Przeglądu Sportowego”.

— Tylko czy on tam jeszcze mieszka — w głosie sierżanta przebijała nuta zwątpienia.

— Co nowego, Kajtek? — zagadnął sierżant podchodząc. — Widzę, że pracujesz. — Wyskoczyło się na piwko, panie sierżancie — odparł po chwili, próbując zbagatelizować nieobecność na pobliskiej budowie, gdzie pracował jako pomocnik murarski.

— Napijmy się — rzekł sierżant. Wychylili po kieliszku żytniej.

Dopiero teraz sierżant przedstawił się. Kobiecie opadła dolna szczęka.

… kiedy człowiek decyduje się na wyjazd do obcego miasta, to oczywiście musi mieć w tym swój cel.

Do okien stukał nowy dzień. Naraz ktoś donośnie kichnął: „Aaaaaaaapsik”! Ktoś inny powiedział: „Na zdrowie”. I ktoś trzeci podsumował: „Nie mów krowie na zdrowie, i tak nie odpowie”. I huragan śmiechu.

Wypili jedną butelkę koniaku. Potem dziewczyna przyniosła ze swego mieszkania drugą i sprawy potoczyły się błyskawicznie.
… jeszcze później dziewczyna przylgnęła do niego mokra i drżąca z zimna. Potoczyli się na wilgotny piasek. Raz jeszcze odkryła przed nim uroki swego ciała.

Niektóre kurwy są nadwrażliwe. Szczególnie te młodsze.

Całe życie, to jedno wielkie zaskoczenie

Radiowóz zatrzymał się przy Domu Kopernika. Sierżanci Mak i Sawicki ruszyli w stronę piwiarni, którą torunianie nazywali „trumną”.

Pomyślał, że ostatecznie może sobie pozwolić na taksówkę, a ponieważ akurat nadjechała, zatrzymał ją; wsiadł do starej, mocno już podniszczonej warszawy, gdy naraz jakaś kobieta, idąca z naprzeciwka, zaczęła wymachiwać ręką i przyśpieszyła kroku, by w końcu dysząc zapytać, dokąd jedzie, bo jeśli… Odparł że do diabła, trzasnął drzwiczkami i wóz ruszył.

Barwny tłum pałętał się bez celu po chodnikach. Właściciele saturatorów zacierali ręce.

Przyniosłem — sięgnął do kieszeni marynarki — dwie taśmy z nagraniami. Jeden mój koleżka nagrał je przedwczoraj z radia. Z Luxemburga. Podobno bezbłędne…

Szymek właściwie nudził się i aby oddalić to niemiłe uczucie, postanowił upić się możliwie szybko.

Stało się, to co się stało, i już się nie odstanie.

— Jachu — zwróciła się do Szeryfa — po co tu przyszłam? Chcę się bawić, chcę pić, chcę… — To ostatnie później — przerwał z uśmiechem Szeryf.

… do drzwi ktoś zapukał. — Proszę! W progu stanęła żona Celmana. — Ach, ty kurwiarzu! — zaczęła na powitanie, dostrzegłszy od razu męża. — To ja siedzę z dzieckiem, a ciebie diabli noszą po melinach?!

Nikt jednak nic nie słyszał, nie mówiąc już o widzeniu czegokolwiek, co mogłoby naprowadzić na ślad. — Jak w czeskim filmie — skonstatował plutonowy Romańczuk, kiedy wyszli na drogę.

Przeszukali piec, który służył latem za lodówkę — znaleźli w nim masło roślinne i dwie konserwy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *